Jasne światło pada na moją twarz, kiedy zaczynam stykać się z rzeczywistością. Promienie słońca zerkają na mnie przez zasłonę, oślepiając mnie.
Jest godzina siódma, ale nadal pragnę spać. Staram się wstać z łóżka, aby przesłonić zasłony, ale ramiona Josha na to nie pozwalają.
- Jeszcze nie - mówi uśmiechając się do poduszki
- Słońce jest w moich oczach, mam zostać ślepą? - Szepczę do niego.
- Jeśli to oznacza, mogę trzymać cię dłużej, to tak. -Zaciska mnie w objęciach.
Mój uśmiech znika. Czuję się winna, gdy mówi do mnie słodkie rzeczy. Nie mogę ich zaakceptować. Nie wtedy, kiedy mam już chłopaka.
- No dajel, kiedyś musisz puścić. Musimy zjeść śniadanie. - Nie chcę wstać, ale nie mogę się skradać przed nim. Na dodatek mam ochotę na tosty francuskie.
- Zawsze to ja mogę cię zjeść na śniedanie. - Zatacza się na poduszkach.
- Josh! To obrzydliwe! - Odpowiadam i czuję jak moje policzki czerwienienieją.
- To był żart, spokojnie - Spogląda na mnie spode łba i uśmiecha się. Kładzie pocałunek na moim nosie, i wydostaje się z łóżka.
Teraz żałuję, mówiąc mu że, powinniśmy wstać z łóżka. Nie zdawałam sobie sprawy, jak zimno było w podoju i że, to on trzymał mnie w cieple.
- Chcesz trochę tosta? - Pyta.
- Tak, szalenie mam ochotę je zjeść.- Uśmiecham się do niego.
- Francuskie tosty, zlecenie przyjęte. - Mówi zabawnym tonem i wychodzi z pokoju półnagi w czarnych spodniach dresowych.
Czy był półnagi również półnagi gdy wchodził do tego pokoju? Nieważne.
Podchodzę do swoich szuflad i wyciągam parę szarych spodni dresowychwsuwam je na nogi. Przeciągam T-shirt przez głowę i biorę kuchnię na cel.
Kiedy wchodzę, widzę duży telewizor wiszący na bocznej ścianie jadalni, Josh ogląda nasz wczorajszy wywiad.
- Popatrz, jak atrakcyjnie wyszedłem. - Mówi, podziwiając swoją twarz.
- Dobra, śliczny chłopcze, rób mi te tosty francuskie. - Odpowiadam. Umieram z głodu.
- Dobra, dobra. Prawie gotowe.
5 minut później, mam trzy kromki tostó na talerzu. Jem szybko, więc Josh może zabrać mnie do domu wcześniej. Nie chcę odejść, ale muszę. Nie mogę tu zostać.
- Więc możesz mnie zabrać do domu wcześniej?
- Ciii, chwila...- Wyciąga z kieszeni dzwoniący telefon. - Halo? O hey Claudia, tu Josh. -Śmieje się i idzie do drugiego pokoju
Claudia. Zapomniałam. Gadał o niej w ciągu ostatnich 2 tygodni. Nie jestem całkowicie pewna czy nie są czymś więcej. Josh może dużo i jest w stanie oczarować każdą dziewczynę którą chce.
Nie ja. On nie może mnie mieć. Nie zgadam się na to żeby myślał że jestem jego.
Ale wciąż tu jestem. Siedząc tutaj, jedząc francuskie tosty w jego kuchni po spędzeniu poprzedniej nocy owinięta jego ramionami, śpiąca w jego łóżku. Zdaje mi się żę ma mnie owiniętą w okół swego palca.
Wraca do kuchni, telefon wciąż trzyma ręku.
- Kto to był? - Pytam, udając jakbym nie znała odpowiedzi.
- Claudia, chce wiedzieć, czy mam dziś coś do zrobienia. Powinienem zabrać cię do domu wczeńniej. - Nadal patrzy w ekran telefonu.
- Tak. - Wstaję z fotela, znajduję w sypialni ubrania które wcześniej zostawiłąm. Zbieram swoje rzeczy i wracam do salonu.
- Jen, gotowa? - Josh krzyczy z dołu.
- Jestem, gotowy! - Odpowiadam, skacząc ze schodów.
Wychodzimy przez drzwi i do samochodu. Odpala silnik i kieruje się do mojego apartamentu.
- Kiedy spotykasz się z Claudią? - Pytam o cokolwiek, próbując nawiązać rozmowę
- Powiedziałem jej, że będę gotowy w godzinę i pół - mówi bez podnoszenia wzroku z drogi.
Przeczesuje ręką po włosach i sprawdza wygląd w lustrze. Musi być bardzo chętny do tego aby spędzać czas z Claudia.
Docieramy do mojego mieszkania o wiele szybciej, niż się spodziewałam. Podjeżdża bliżej schodów do hotelu i zatrzymuje się przy krawężniku.
Odpinam swój pas, chwytam za klamkę. Drzwi otwierają się delikatnie ale chwila...Coś mi się przypomniało.
- Zapomnieliśmy aby skończyć naszą rozmowę wczoraj.
Jeszcze wczoraj to on był tym zdesperowanym aby kontynuować naszą rozmowę, a teraz role się odwróciły i to ja jestem tym jednym który odmawia opuszczenia samochodu.
- Chyba będziemy musieli zaczekać - mówi.
- Czy coś się stało? Byłeś miły i zabawny dziś rano, ale teraz nie. Czy mogę coś dla ciebie zrobić? - Staram się przypomnieć sobie więcej szczegółów z tej sytuacji rano.
- Nie, ja po prostu doszedłem do wniosku, że nie może być cokolwiek między nami. To po prostu nie działa. - Mówi cicho. Posmutniał, ciągle patrzy się w dół.
-Dlaczego nie?
- Czy ty w ogóle słyszysz siebie? To nie będzie działać, ponieważ ty już jesteś w związku. Claudia może być dla mnie naprawdę dobra - szepnął tak cicho, jakby sam zaczął zastanawiać się , co nim kieruje. Patrzył się się teraz tak, jakby mnie oceniał. - To mnie zabija, ale nigdy tak naprawdę nie możemy być ze sobą, pomyśl o tym. To by zniszczyło przyjaźń jaką zbudowaliśmy. Wspomnienia. Wszystko odejdzie, jeśli nam nie wyjdzie. Lepiej abyśmy nie pozwolili temu wszystkiemu wyblaknąć, odejść w przeszłość.
- Rozumiem - Westchnęłam i wlepiłam wzrok w przednią szybę.
- Jesteś na mnie wściekła? - Spytał.
- Nie - Odpowiadam szczerze.
Nie wściekła. To tylko żal, on myśli że, to nie będzie działać. Ale on ma rację. To nigdy nie zadziała.
Nie powinno mnie to było nawet obchodzić. Przecież to ja na początku chciałam uniknąć tej rozmowy.
- Czy jesteś zas...
- Tak. - Przerywam.
Wzdycham i zbieram resztę rzeczy z samochodu.
-Zobaczymy się jutro. - Zdobywam się na półuśmiech i zatrzaskuję drzwi.
Gdy odchodzę od samochodu, mam w sobie małą iskierkę nadziei, że Josh wyjdzie z samochodu pobiegnie za mną do środka.
Ale on tego nie robi. Dlaczego miałby to zrobić?
Joshifer? Tak jasne.
Co za bzdury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz