niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 2

- Akcja!

Wychodzimy z windy i Josh chwyta mnie za ramiona.

- Nie ma zbyt wiele czasu, więc powiedz mi. Czy za coś muszę przeprosić?

- Za nic. - Mówię.
Scena po tym, kiedy Peeta ogłasza wszystkim, że Katniss jest w ciąży.

-Co oni zamierzają zrobić? Czy zamierzają zrezygnować z igrzysk?- pyta Josh Woodyego w postaci Haymitcha.

-Nie ma mowy, mają zamiar to zrobić. Wy dwoje lepiej idźcie odpocząć- odpowiada.

- Ostatnia rada? - pyta   Peeta.

- Nie dajcie się zabić! Ale te igrzyska będą inne, musicie znaleźć sobie sojuszników  - Woody mówi szorstko.

Odwracamy się do sali, ale wkrótce zostajemy zatrzymani przez głos Haymitcha.

-Katniss, kiedy jesteś na arenie... -  zaczyna - Pamiętaj, kto jest twoim prawdziwym wrogiem Teraz dalej. Wynoś się stąd.


Idziemy korytarzem z ręką Josha spoczywa na moim biodrze.

-Muszę wziąść pare rzeczy z mojej przyczepy, zaraz wracam - zaczyna.

-Nie, nie możesz - Biorę go za rękę. Jak tylko wejdziesz do środka  pokoju, jestem pewna że ktoś nas tam zamknie - nie chcę żeby zabierał ręki.

Robimy kilka kroków pokoju. Przebieram się i on również, z jego garnituru.
Wspinamy się na łóżko, trzymać się nawzajemJosh podnosi rękę trzymając moją twarz i całuje mnie

Tej część nie było w książce, ale scenarzyści czuli potrzebę aby ją dodać.

Czuję jak czerwony rumieniec piecze moje policzki. Unoszę każdy cal jego ust za każdym pocałunkiem.  Josh sprawia, że wierzę, że to jest prawdziwe. Że naprawdę jesteśmy Katniss i Peetą i że, jest we mnie szalenie zakochany.

Przestajemy na moment aby spojrzeć na siebie, nasze czoła się dotykają.

On otula ramiona wokół mnie, a ja robię to samo.

-Dobranoc Katniss.- Szepcze.

-Dobranoc...- odpowiadam ledwo słyszalnym głosem.


Kładzie pocałunek na mojej głowie, a ja zagłębiam moją głowę w jego klatkę piersiową.

-Cięcie!- Krzyczy do nas Francis. - Idealnie! Dobrze wszyscy, to jest ostatnie cięcie na dzisiaj. 

Josh i ja wspinamy się z łóżka.

Odchodzi szybko do swojej przyczepy. Dziwne zwykle razem idziemy coś zjeść po scenie. Może to dlatego że, Nicholas jest dziś na planie.

Patrzę na Nicka, ale on nie siedzi w fotelu. Był tam wcześniej. Rozglądam się za nim i znajduje go stojącego przy mojej przyczepie.

-Hej,spodobała ci się scena?- -pytam go

-Wyszedłem w połowie tego - oOdpowiada chłodno.

-Dlaczego? Myślałem, że chcesz oglądać.

-Chiałem ale nie patrzeć na to jak Josh ssał twoją twarz - mówi.

Wybucham śmiechem na te słowa. Wiem, nie powinnam.

-To nie jest zabawne, mówię poważnie! Nie podoba mi się to, co się dzieje między wami. On lubi cię bardziej, niż powinien -  Nick odpowiada.

- To tylko gra Nick, nie masz się o co martwić. Josh i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, każdy to wie. Ty też masz swój udział w całowaniu tłumów dziewczyn z filmó - Staram się mówić spokojnie.

-Muszę iść, zadzwonię do ciebie - dostaję buziaka w policzek i odchodzimy z zupełnie różnych kierunkach.


 Nicholas nie powinien być zazdrosny. Zawsze jest tak wyluzowany. Nie miał żadnego powodu, aby działać w ten sposób wie, jak ja i Josh jesteśmy blisko.


Zmieniam swój strój.Wyciągam parę legginsów i T-shirt. Jestem zła na Nicholasa za to że, zarzuca, że coś dzieje się między mną a Joshem. To wszystko chodzi mi dzisiaj po głowie i boje się że, może zniszczyć nasz dzisiejszy wieczór.

Idę do przyczepy z żywnościż i zgarniam trzy sześćpaki piwa, po czym udaję się do przyczepy Josha.Jego drzwi są już otwarte więc pozwalam sobie wejść do środka.

-Hej Josh!- Krzyczę.


-Hej, zaraz będę!Krzyczy z łazienki.


Jego przyczepa jest ogromna. Ma własną kuchnię i sypialnię. A salonie duży przód, gdzie idealnie ogląda się filmy.

-Pośpiesz się tam! Przyniosłam niespodziankę.- Wydzieram się do niego.

- Dobra, dobra.- Mówi wychodząc z łazienki w długich spodniach dresowych, bez koszulki.
Nie mogę nic ze sobą zrobić, tylko patrzę. Jest zbudowany, wyćwiczony. Widziałam go wcześniej bez koszulki, ale nie takiego ze skórą lśniącą od pary w łazience.

-Och, przyniosłaś piwo. Słodkie! - I szybko załapuję co właściwie do mnie powiedział, starając się żeby nie zauważył że wpatruje się w niego stojącego bez koszulki.

-Ha, tak, teraz pospiesz się i chodź tu, abyśmy mogli obejrzeć film!- odpowiadam, nie do końca jeszcze skupiając się na tym co mówię.

-Haha, dobrze, po prostu daj mi zarzucić na siebie koszulkę.

-Nie..!- Krzyczę, zanim on zdąża całkowicie się odwrócić. Co ty do cholery mówisz, Jen?

Patrzy na mnie. -Przykro mi, co Jen?- szczerzy się.

Ja... - 
bzdura. Musisz coś wymyślić.

- Właściwie nie krzyczałam tego do ciebie, właśnie spadała butelka piwa i krzyknęłam 'Nie' jako pierwsza reakcja przed złapaniem jej.

-Nie słyszałem żeby coś spadało - właśnie sprawił że, czuje się upokorzona.

-Powiedziałem ci , że złapałam butelkę, zanim upadła!

Większego uśmiechu na jego twarzy chyba nie widziałam.

-W porządku Jen, mogę przecież nie wkładać koszulki skoro nie chcesz mnie w niej widzieć.

Właśnie przewróciłam się na łóżko ze śmiechu. Jak on mnie denerwuje.

-Po prostu idź załóż koszulkę! - krzyczę, jak rzucam w niego poduszką.


-Okej, okej- Śmieje się i wraca założyć koszulkę.

Wraca z białym podkoszulku z wycięciem w stylu v na szyi. Siada obok mnie i otwiera piwo.

-Ta koszulka sprawia, że wyglądasz jak narzędzie.- Mówię marszcząc brwi na niego.

-Pogódź się z tym!- Mówi gapiąc się na moją twarz. Uderzam Josha kolejną poduszką.


-Jak dalej będziesz rzucać we mnie poduszkami to ci ich w końcu zabraknie.- Drażni się ze mną i wybuchamy śmiechem.

-Więcjaki film chcesz obejrzeć?- Josh pyta, biorąc łyk z butelki.

-Możemy obejrzeć Avatar, nie nie widziałam go jakiś czas.- Mówię. Wstawaję i wkładam płytę z Avatarem do DVD.

Siadam z powrotem i układam sie wygodnie obok ciepłego jeszcze od prysznica ciała Josha

Musiałam zasnąć w połowie, bo czuję ciężar zmiany Josha pod mną. Racja, zasnął na kolanach. Podnoszę głowę i pokój  kręci się w moich oczach.

-Whoa, ile piwa wypiłam?- Pytam, pocierając głowę.

-Podobnie jak ja, 5- Josh śmieje.-Zostało nam jeszcze kilka.- Chichocze, jest trochę szalony gdy jest pijany.


- Tak czy inaczej, dlaczego przyniosłaś piwo?  Nie robiłaś tego wcześniej, czy próbujesz mnie upić?- Kwestionuje mnie

-Już jesteś pijany Josh
-O tak .. Ale tak naprawdę, dlaczego?- Upiera się.

-Byłam wściekła na Nicholasa.  Myśli, że coś się dzieje między nami. I przyniosłam piwo, w nadziei, że zapomnę o całej sytuacji z nim.
Piję, co pozostało z mojej ostatniej butelki

-Och- Josh wzdycha. -Czy jest coś pomiędzy nami?

-Co? Nie ma mowy, jesteśmy przyjaciółmi.

I śmieję się bliżej niego. Kładę nogi na jego i zawieszam  ręce na jego szyji.

-Więc masz piwo, więc możesz zapomnieć o swojej kłótni z Nickiem?- pyta cicho.

-To nie była nawet kłótnia, po prostu myśli, że mnie lubisz - Odpowiadam. Widocznie, mówię jak trzecioklasistka kiedy jestem pijana. Zaczynam się śmiać ze swoich słów. 


 -Bo lubię. 
I przestaję się śmiać 

-Lubisz, co?


-Lubię Ciebie...- mówi cicho, patrząc na mnie uważnie.


Wiem, ja też Cię lubię- uśmiecham się do niego.

-Mam na myśli rzeczywiste uczucia - mówi odrzucając głowę do tyłu aby zakryć twarz. Nawet alkohol nie zatrzymuje nieśmiałości Josha. Nie przeszkadza mi to, jest słodki gdy jest nieśmiały.

Jego słowa otrzeźwiły mnie i teraz wiem, że sprawy idą głębiej.

Przestaję uśmiechać się i  spoglądam na niego. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę że, ma rękę owiniętą wokół mnie w pasie.

-No i co?- Mówi, że z niecierpliwością

-No i co? Co?- Odpowiadam, nie wiem, co powiedzieć. Zastanawiam się, czy należy wspiąć się z łóżka kolanach, ale nie sądzę żeby jego jego ramię wokół mnie to pozwoliło.

-Więc, czy ty też masz uczucia wobec mnie, Jen?- Uśmiecha się nieśmiało. Zdaje i się że to alkohol za mnie mówi ale część mojego ciała tak nie sądzi.

-Nie wiem.-Zaczynam się kołysać się tam i z powrotem. -Czyżbym miała?- Patrzę na niego starając się znaleźć odpowiedź w jego czarnych oczach.

Jego ramiona  powstrzymują mnie przed dalszym kołysaniem.

-Odpowiedz  - żąda, chce więcej. Jego oczy błyszczą i patrząc prosto w moje.

Przez chwilę wszystko wokół nas jest nieruchome. Zupełnie jakby czas się zatrzymał, jakbyśmy się zatrzymali. Patrzymy w ciszy na to co wydawało nam się wiecznością. 

 I prawie zapomniał o swoim pytaniu, dopóki nie poruszył mnie na swoich kolanach.

-Wiedziałem, że nie czuje tego sam - mówił cicho. Śmieje się jeszcze raz od zgiełku alkoholu, ale zaczynam się krzywić i przenosić z kanapy.

Zanim zdążę całkowicie przesunąć się z jegio kolan, ja wspinam się z powrotem i zaczynam go całować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz