niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 17

Budzę się twarzą do krawędzi łóżka z wciąż spoczywającą na moim biodrze ręką Josha. Nakrycie zostało skopane w dół naszych stóp. Chwytam je aby nakryć z powrotem nasze ciała a następnie wtulam się bliżej niego. 

Poranne słońce padające przez okno, znów razi mnie w oczy. 

- Josh. - Staram się go obudzić. 

- Cicho, po prostu pozwól mi się cieszyć tą chwilą. - Mówi trzymając mnie mocniej. 

- Naprawdę musisz sobie kupić cholerne zasłony do tego pokoju. - Mówię odwracając się twarzą do niego, ramiona wciąż mnie obejmują. 

- Możliwe, - Jego oczy wciąż zamknięte. - Nie wychodź. Jeszcze nie. 

- Na  razie nie zamierzałam. - Odpowiadam. 

Otwiera oczy i uśmiecha się do mnie. 

- Chciałbym obudzić się z tobą każdego ranka...- Wzdycha. 

Kładę rękę delikatnie na jego twarzy i pocieram kciukiem jego gładką skórę, która jest błyszcząca w jasnym, porannym słońcu. 

- Bardzo bym chciała. - Odrzucam z uśmiechem. 

Przewraca ze mnie oczami i uśmiecha się, oczywiście rumieniąc się po tym co usłyszał. 

- Kocham cię. - Wzdycha. Jego słowa szokują mnie, że leże sztywno. 
Obracam się a on wyczuwa moją reakcję na jego słowa. 

- Przepraszam, - Marszczy brwi i rozluźnia uścisk. Jego głos drży. - Nie chciałem cię w jakikolwiek sposób wystraszyć.

- Wszystko w porządku. - Mówię sięgając po jego ręce i kładąc je znów na moich biodrach. - Po prostu zbiłeś mnie z tropu swoimi słowami. - Marszczy brwi ponownie i zamyka oczy. 

- Kocham cię. - Szepczę gdy jego ręce przytulają mnie znacznie ciaśniej niż wcześniej. 

Zapadamy w spokojny sen jeszcze na godzinę przed przebudzeniem. 

- Która godzina?- Pytam Josha, nadal owinięta w jego ramionach. Teraz musimy się już obudzić na dobre.

- Um to około... 9- o cholera. - Josh panikuje. 

- Co? Coś nie tak? -  Pytam zniecierpliwiona jego zachowaniem. 

- Claudia dzwoniła jakieś dziesięć razy i teraz jest wściekła, że nie odebrałem. Dostałem kilka wściekłych SMS'ów. - Mówi przewijając kciukiem po swoim iPhonie.

- Tłumaczy że przychodzi do mnie żeby 'pogadać'. - Mówi trąc czoło w niecierpliwości. 

- Kiedy ci to wysłała?

- Jakieś dwadzieścia minut temu. - Odpowiada. 

- Josh?! -  Słyszymy wściekły krzyk z dołu. 

- Chyba sobie żartuje!? -  Josh mówi pośpiesznie wychodząc z łóżka i wkładając koszulkę. 

-Jak ona weszła do środka? Nie masz alarmu, zabezpieczeń? Chryste, Josh jesteś sławnym aktorem musisz spać i budzić się bezpiecznie. - Pytam ale on nie reaguje. 

- Nie wychodź z tego pokoju aż wrócę z powrotem na górę.


-Josh, jesteś w pokoju? - Głos krzyczy z klatki schodowej. 

Josh wychodzi z pokoju, szybko zamykając za sobą drzwi. Wychodzę z łóżka i zaczynam się ubireać. Słyszę obracającą się klamkę do pokoju, więc szybko reaguję i biegnę do łazienki Josha. Drzwi od sypialni zostają całkowicie otwarte.

- Więc nie pofatygowałeś się żeby do mnie oddzwonić!? - Claudia krzyczy. 

- Powiedziałem ci, że spałem w... - Josh szybko odpowiada denerwując się. 

- Nie obchodzi mnie to! Co robiłeś zeszłej nocy, że spałeś dziś tak długo!?

-Miałem filmową noc, jak już mówiłem! -  Krzyczy odpowiadając. 

- Z Jen, prawda? To jest to, co myślałam. -  Mówi. 

- Co z tego, zawsze mamy wspólne wieczory filmowe. -  Josh odpowiada. 

Siedzę na umywalce i czekam aż skończą się kłócić. Nie jest to zbyt wygodne do siedzenia. Sięgam po ręcznik, na małej szafce, ale ślizgam się i upadam na podłogę, co wydaje obrzydliwie głośny łomot. 

-Co do diabła? - Claudia mówi. 

Łapię za klamkę i otwieram drzwi. 

- Cześć Claudia. - Mówię próbując ukryć zdenerwowanie. 

- Co ty tu robisz? Co ona tu robi? - Pyta zarówno Josh i mnie surowo. 

- Claudia, Jen i ja....

- My tylko spędzaliśmy wspólnie wolny czas. Mieliśmy też zamiar zadzwonić po Liama i Sama. -  Mówię zatrzymując Josha od zakończenia zdania. Wiem, że by żałował. 

- O tak jasne. - Mówi, przyjmując kłamstwo. 

- Claudia, nie masz się o co martwić. - Josh mówi  niepewnym głosem. 

Ona zatrzymuje się, a następnie zaczyna, -Czy możemy porozmawiać na korytarzu, proszę?

Josh otwiera drzwi dla Claudii i udają się na przedpokój. 

Znów zostałam sama w pokoju w oczekiwaniu aż ci dwaj skończą się kłócić.Różne myśli chodzą mi się po głowie.
Podchodzę bliżej i przyciskam ucho do drzwi. 

- Josh, nie jestem głupia. Wiem, że ją lubisz. - Claudia mówi cicho. 
 
- Ona nic dla mnie nie znaczy. Pewnie czasem wygląda to jak flirtowanie, ale nie czuję nic do niej. - Odpowiada Josh. 

Czuje się urażona jego odpowiedzią, ale wiem, że mówi to tylko, że jej nie martwić. 

- Nie wiem. - Claudia zaczyna. 

- Claudia, proszę. - Oddycha. 

- Jestem po prostu zmęczona tym, Josh.

- Tylko proszę, nie bądź zła. - Mówi Josh. - Nie masz się o co martwić. A może nadal muszę cię przekonać?

A może nadal muszę cię przekonać?
To brzmi strasznie znajomo.Już widzę parszywy uśmiech na jego twarzy. 

Jest długa przerwa, ale nie muszę nic widzieć, żeby wiedzieć, że on ją całuje. 

Jego głos zaczyna. - Kocham cię, zawsze.

Zawsze?

Jest czuję jakby moje płuca się zapadały i moje serce zostało upuszczone.
Poruszam się od drzwi. Nie chcę, słyszeć więcej. Do mnie też powiedział te rzeczy, aby utrzymać mnie dla jego osobistej przyjemności. Wszystkie słodkie rzeczy i wykonane gesty były tylko częścią jego gry. Nigdy mnie nie kochał. Byłam własnością dla niego. Kimś żeby dotrzymał mu towarzystwa gdy jego dziewczyna była gdzie indziej. 

 Przerywam myśli energicznie otwierając drzwi które z hukiem uderzają o kredens. Nie zamierzałam tego zrobić, więc gdy rozlega się huk, obaj skoczyli z przerażenia, i ja również. 

- Przykro mi, wyjeżdżam. - Mówię, kierując się w zakłopotaniu do wyjścia.

- Myślałem, że dziś wychodzimy razem? - Josh szybko reaguje starając się chwycić mojego ramienia, ale szybko je zabieram i odpowiadam, - Nie dzisiaj. 

- Jen, co ty do cholery! Poczekaj! - Tym razem łapie mnie i chwyta za ramię. 

- Dlaczego odchodzisz? Mówiłaś, że nie chce mnie zostawić. - Pyta przewracając oczami. 

- Kocham cię? Naprawdę? Nie musiałeś tego mówić, tylko po to żeby trzymać mnie w ramach tej chorej zabawy. - Odpowiadam ze złością i bólem z powrotem w jego twarz. 

- Co ty mówisz? Ja naprawdę miałem to na myśli kiedy to mówiłem. - Tłumaczy denerwując się . Josh próbuje mówić cicho, tak by Claudia nie słyszała.

-Tak samo jak miałeś na myśli 'zawsze', co ? - Mówię ostro.

Jego oczy rozszerzają się i wiem, że domyśla się, że podsłuchiwałam.

- Nie sądziłem, że to usłyszysz.

- A ja myślałam, że mieliśmy coś prawdziwego, ale oczywiście byłam w błędzie.

Pędzę do drzwi gdy tylko łzy spływają mi z oczu. Spodziewam się tego, że wybiegnie za mną na ulicę, złapie za rękę i wyzna mi wszystkie powody, dlaczego taki jest i dlaczego mnie kocha, ale nic takiego nie ma miejsca.
A to że odchodzę samotnie do samochodu tylko upewnia mnie w przekonaniu że go nie obchodzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz