środa, 4 marca 2015

Rozdział 18

Nie wiem, dokąd jadę. Moja głowa pulsuje ze złości a z oczy płyną łzy. Chciałam by nasze uczucie było prawdziwe. Myślałam, że nasza chemia była prawdziwa ale myślę, że wszystko się wymieszało z naszym filmowym romansem. 
Jadę przez miasto aby po niespełna godzinie znaleźć się przed apartamentem Liama.
 

Jeszcze przez chwilę wpatruje się bez ruchu w kierownice, zanim chowam twarz w dłoniach i znów zaczynam płakać. 

Wkładam okulary na wszelki wypadek, gdyby paparazzi próbowali zrobić mi zdjęcie. Nie chcę nikomu obnażać moich zapłakanych oczu. Wychodzę z samochodu i jestem na wejściu do wielkiego lustrzanego budynku. Po drodze uporałam się z kilkoma paparazzi.

 Hol jest duży z marmurową podłogą i wielkim biurkiem na środku.Podchodzę do biurka i proszę o numer pokoju Liama. 

- Przykro mi, proszę pani, ale musimy zadzwonić do pana Hemsworth, aby upewnić się, że nie jest pani kolejną fanką. - Niski mężczyzna tłumaczy, nie oglądając się zza biurka.

 - Zna mnie, proszę zadzwonić

Mężczyzna głośni wzdycha głośno.Wybiera czterocyfrowy numer i po chwili już z nim rozmawia.

- Panie Hemsworth, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszła kobieta o imieniu...- Mówi. Spogląda na mnie pytająco i gestykuluje ręką w prośbie o poznanie mojego imienia.

- Jennifer Lawrence. - Szybko odpowiadam. Mężczyźnie opada szczęka.

- Pani Jennifer Lawrence jest tu aby się z panem spotkać. - Mówi nerwowo w telefon.

Liam zapewne się zgadza gdy mężczyzna za biurkiem kiwa głową i odkłada słuchawkę. - Pokój 512. -  mówi wskazując na windę. - Przepraszam za kłopot. - Uśmiecha się.

- Nie ma problemu. - Mamroczę z uśmiechem.

 Wchodzę do windy i wciskam przycisk ze świecącą się liczbą 5. Winda dość szybko dojeżdża na piąte piętro i niepewnym krokiem szukam pokoju 512. Gdy udaje mi się znaleźć, stoję przed jego drzwiami i pukam trzykrotnie.

- Hej, co ty tu robisz? - Mówi Liam witając mnie z wielkim uśmiechem. W końcu zsuwam z oczu okulary i widzi moje czerwone zapłakane oczy.

- Czy wszystko w porządku? - Pyta wpatrując się w moją twarz, kładzie dłonie na moich ramionach. Kręcę głową i czuję łzy które napływają do moich oczu. Nie wiem, dlaczego płaczę tak dużo. To Josh robi mnie bardzo podatną na zranienie.

- Czy coś się stało z Joshem?-  Pyta, podnosząc mój podbródek i głaszcząc kciukiem mój policzek. Patrzę teraz prosto na niego.

- Mmhm. - Wydaję z siebie dźwięk nawet nie otwierając ust.

- Wiedziałem, że któremuś z was stanie się krzywda. -  Wzdycha prowadząc mnie do swojego apartamentu. 
Jest duży, o niewiele większy niż mój. Stoi duża skórzana kanapa po lewej stronie a przed nią ogromny płaski telewizor. Jest tu też stół jadalny i kominek na mojej prawej. Ściany są białe, a każdy zakątek pokoju posiada wycięte białe filary. Istnieje kilka korytarzy, przez które idę eksplorując pozostałe pomieszczenia.

- Co się stało? - Pyta niecierpliwy. Siadamy na ogromnej kanapie.

- Nic. Mam już dosyć domyślania się. Powinnam była wiedzieć na początku, że nic by z tego nie wyszło. Josh nigdy mnie nie kochał, po prostu się mną bawił gdy Claudii nie było w pobliżu. Nigdy go nie obchodziłam. Zachowywaliśmy się jak nastolatki a ja nie miałam o niczym bladego pojęcia, straciłam też rozum. - Tłumaczę, co chwile stopując aby wciągać nos mokry od płaczu.

 - To nie tak. Wiem, że cię kocha. - Mówi Liam, próbuje mnie uspokoić.Kręcę głową.

- Nie, to wszystko było kłamstwem. Mówił do mnie te same rzeczy które mówił do Claudii. Nigdy nie miał nic z tego na myśli. Czuję się tak głupio. - Szlocham umieszczając twarz w dłoniach. 

- Nie powinnaś. -  Mówi zabierając dłonie z mojej twarzy.- Jesteś jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. I Josh jest naprawdę głupi nie zauważając tego. -  Zaciska szczękę po jego ostatniej wypowiedzi i czuję gęsią skórkę na jego skórze gdy orientuje się że mnie obejmuje ramieniem. 

- Dzięki . - Uśmiecham się. Towarzystwo Liama zawsze umiało mnie podbudować na duchu. Za każdym razem bije od niego wewnętrzny spokój który działa na mnie antydepresyjnie.

- Daj spokój. Poza tym jesteś zbyt piękna, aby być smutna. Chodźmy na śniadanie, jest zbyt wcześnie na łzy. Możemy zatopić nasze smutki w jedzeniu.- Chichocze. 

Nie spodziewałam się takiej propozycji ale w tej chwili jestem jak najbardziej na tak. Nie dość że smutna to i głodna, co dodatkowo niszczy moje samopoczucie.

- Wreszcie ktoś, kto rozumie moją miłość do jedzenia. - Uśmiecham się promiennie, zaszczycona propozycją. Łapię więc kurtkę i zbieram się z kanapy.
  
Bierze mnie pod rękę i prowadzi mnie do drzwi. Jedziemy w dół windą do holu.
Wysiadam i robimy drogę do wyścia.

Liam macha ręką do niskiego recepcionisty za biurkiem i mężczyzna odmachuje z podekscytowaniem. Jak tylko wychodzimy, jesteśmy w blasku fleszy.
Liam prowadzi mnie przez morze aparatów do jego samochodu. 

- Gdzie chcesz  zjeść?


- Egg Harbor. Słyszałam, że mają dobre naleśniki. -  Wychodzę z propozycją.


- Egg Harbor, nie ma sprawy. - Mówi uśmiechając się do mnie. 

Auto wyjeżdża z miejsca parkingowego i po chwili znajdujemy się już na autostradzie. Na naszej drodze widzimy billboard W pierścieniu ognia z Joshem i mną.

- Gdybym tylko mógł, zamalował bym mu sprejami twarz. - Oznajmia Liam a ja wybucham śmiechem. 

Liam nigdy nie przegrywa we wprowadzeniu mnie w dobry nastrój. 

••••• 
 *** Josh *** 

 - Dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać? - Claudia pyta. 

- Ja nie mam ochoty. Pewnie nawet cię to nie obchodzi. - Mówię spadając ciężko na kanapie. 

- Co ona powiedziała?

- Nic! Po prostu zawiodłem ją trochę. - Odpowiadam zirytowany.

- Jak?

- Po prostu. Powiedziałem kilka rzeczy, a ona po prostu tak zareagowała. - Mówię, tym razem z  drżącym głosem. 

Ciężko mi na sercu. Jak szybko znalazłem się w sytuacji gdy od trzymania jej w ramionach, musiałem patrzeć jak płacze i słuchać, że to co mieliśmy  nie było prawdziwe. Właśnie uświadomiłem sobie jak wielkim dupkiem jestem, że pozwoliłem jej odejść. Nie powinienem był mówić tego samego do Claudii 

 - Co zrobiła? - Claudia drąży temat. 
-"Nie wychodź. Jeszcze nie." 
 -"Nie zamierzam" 
- Odeszła.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz