Nie wiem, dokąd jadę. Moja głowa pulsuje ze złości a z oczy płyną łzy. Chciałam by nasze uczucie było prawdziwe. Myślałam, że nasza chemia była prawdziwa ale myślę, że wszystko się wymieszało z naszym filmowym romansem.
Jadę przez miasto aby po niespełna godzinie znaleźć się przed apartamentem Liama.
Jeszcze przez chwilę wpatruje się bez ruchu w kierownice, zanim chowam twarz w dłoniach i znów zaczynam płakać.
Wkładam okulary na wszelki wypadek, gdyby paparazzi próbowali zrobić mi zdjęcie. Nie chcę nikomu obnażać moich zapłakanych oczu. Wychodzę z samochodu i jestem na wejściu do wielkiego lustrzanego budynku. Po drodze uporałam się z kilkoma paparazzi.
Hol jest duży z marmurową podłogą i wielkim biurkiem na środku.Podchodzę do biurka i proszę o numer pokoju Liama.
- Przykro mi, proszę pani, ale musimy zadzwonić do pana Hemsworth, aby
upewnić się, że nie jest pani kolejną fanką. - Niski mężczyzna tłumaczy, nie
oglądając się zza biurka.
- Zna mnie, proszę zadzwonić
Mężczyzna głośni wzdycha głośno.Wybiera czterocyfrowy numer i po chwili już z nim rozmawia.
- Panie Hemsworth, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszła kobieta o imieniu...- Mówi. Spogląda na mnie pytająco i gestykuluje ręką w prośbie o poznanie mojego imienia.
- Jennifer Lawrence. - Szybko odpowiadam. Mężczyźnie opada szczęka.
- Pani Jennifer Lawrence jest tu aby się z panem spotkać. - Mówi nerwowo w telefon.
Liam zapewne się zgadza gdy mężczyzna za biurkiem kiwa głową i odkłada słuchawkę. - Pokój 512. - mówi wskazując na windę. - Przepraszam za kłopot. - Uśmiecha się.
- Nie ma problemu. - Mamroczę z uśmiechem.
Wchodzę do windy i wciskam przycisk ze świecącą się liczbą 5. Winda dość szybko dojeżdża na piąte piętro i niepewnym krokiem szukam pokoju 512. Gdy udaje mi się znaleźć, stoję przed jego drzwiami i pukam trzykrotnie.
- Hej, co ty tu robisz? - Mówi Liam witając mnie z wielkim uśmiechem. W końcu zsuwam z oczu okulary i widzi moje czerwone zapłakane oczy.
- Czy wszystko w porządku? - Pyta wpatrując się w moją twarz, kładzie dłonie na moich ramionach. Kręcę głową i czuję łzy które napływają do moich oczu. Nie wiem, dlaczego płaczę tak dużo. To Josh robi mnie bardzo podatną na zranienie.
- Czy coś się stało z Joshem?- Pyta, podnosząc mój podbródek i głaszcząc kciukiem mój policzek. Patrzę teraz prosto na niego.
- Mmhm. - Wydaję z siebie dźwięk nawet nie otwierając ust.
- Wiedziałem, że któremuś z was stanie się krzywda. - Wzdycha prowadząc mnie do swojego apartamentu.
Jest duży, o niewiele większy niż mój. Stoi duża skórzana kanapa po lewej stronie a przed nią ogromny płaski telewizor. Jest tu też stół jadalny i kominek na mojej prawej. Ściany są białe, a każdy zakątek pokoju posiada wycięte białe filary. Istnieje kilka korytarzy, przez które idę eksplorując pozostałe pomieszczenia.
- Co się stało? - Pyta niecierpliwy. Siadamy na ogromnej kanapie.
- Nic. Mam już dosyć domyślania się. Powinnam była wiedzieć na początku, że nic by z tego nie wyszło. Josh nigdy mnie nie kochał, po prostu się mną bawił gdy Claudii nie było w pobliżu. Nigdy go nie obchodziłam. Zachowywaliśmy się jak nastolatki a ja nie miałam o niczym bladego pojęcia, straciłam też rozum. - Tłumaczę, co chwile stopując aby wciągać nos mokry od płaczu.
- To nie tak. Wiem, że cię kocha. - Mówi Liam, próbuje mnie uspokoić.Kręcę głową.
- Nie, to wszystko było kłamstwem. Mówił do mnie te same rzeczy które mówił do Claudii. Nigdy nie miał nic z tego na myśli.
Czuję się tak głupio. - Szlocham umieszczając twarz w dłoniach.
- Nie powinnaś. - Mówi zabierając dłonie z mojej twarzy.- Jesteś
jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. I Josh jest
naprawdę głupi nie zauważając tego. - Zaciska szczękę po jego ostatniej
wypowiedzi i czuję gęsią skórkę na jego skórze gdy orientuje się że mnie obejmuje ramieniem.
- Dzięki . - Uśmiecham się. Towarzystwo Liama zawsze umiało mnie podbudować na duchu. Za każdym razem bije od niego wewnętrzny spokój który działa na mnie antydepresyjnie.
- Daj spokój. Poza tym jesteś zbyt piękna, aby być smutna. Chodźmy na
śniadanie, jest zbyt wcześnie na łzy. Możemy zatopić nasze smutki w jedzeniu.- Chichocze.
Nie spodziewałam się takiej propozycji ale w tej chwili jestem jak najbardziej na tak. Nie dość że smutna to i głodna, co dodatkowo niszczy moje samopoczucie.
- Wreszcie ktoś, kto rozumie moją miłość do jedzenia. - Uśmiecham się promiennie, zaszczycona propozycją. Łapię więc kurtkę i zbieram się z kanapy.
Bierze mnie pod rękę i prowadzi mnie do drzwi. Jedziemy w dół windą do holu.
Wysiadam i robimy drogę do wyścia.
Liam macha ręką do niskiego recepcionisty za biurkiem i mężczyzna odmachuje z podekscytowaniem. Jak tylko wychodzimy, jesteśmy w blasku fleszy.
Liam prowadzi mnie przez morze aparatów do jego samochodu.
- Gdzie chcesz zjeść?
- Egg Harbor. Słyszałam, że mają dobre naleśniki. - Wychodzę z propozycją.
- Egg Harbor, nie ma sprawy. - Mówi uśmiechając się do mnie.
Auto wyjeżdża z miejsca parkingowego i po chwili znajdujemy się już na autostradzie. Na naszej drodze widzimy billboard W pierścieniu ognia z Joshem i mną.
- Gdybym tylko mógł, zamalował bym mu sprejami twarz. - Oznajmia Liam a ja wybucham śmiechem.
Liam nigdy nie przegrywa we wprowadzeniu mnie w dobry nastrój.
•••••
*** Josh ***
- Dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać? - Claudia pyta.
- Ja nie mam ochoty. Pewnie nawet cię to nie obchodzi. - Mówię spadając ciężko na kanapie.
- Co ona powiedziała?
- Nic! Po prostu zawiodłem ją trochę. - Odpowiadam zirytowany.
- Jak?
- Po prostu. Powiedziałem kilka rzeczy, a ona po prostu tak zareagowała. - Mówię, tym razem z drżącym głosem.
Ciężko mi na sercu. Jak szybko znalazłem się w sytuacji gdy od trzymania jej w ramionach, musiałem patrzeć jak płacze i słuchać, że to co mieliśmy nie było prawdziwe. Właśnie uświadomiłem sobie jak wielkim dupkiem jestem, że pozwoliłem jej odejść. Nie powinienem był mówić tego samego do Claudii
- Co zrobiła? - Claudia drąży temat.
-"Nie wychodź. Jeszcze nie."
-"Nie zamierzam"
- Odeszła.
środa, 4 marca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz