niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 20

Nie wychodziłam ze swojego mieszkania przez dwa dni. Siedziałam w mojej sypialni lub salonie, oglądając telewizję i wyjadając jedzenie z lodówki.

Dziś rano budzę się i gdy siedam jedyne co czuję to okropny ból głowy. Wkładam szorty na nogi i wychodzę z pokoju. Idę do kuchni, aby znaleźć aspirynę. Po popiciu dwóch tabletek wodą, idę do moich drzwi, aby sprawdzić pocztę. Zwykle nie sprawdzam. Gdy idę przez hol, osoba na recepcji zwykle ma dla mnie przygotowaną. Mój menedżer powiedział, że powinnam częściej sprawdzać przesyłki od różnych firm. A ponieważ nie opuściłam mojego mieszkania przez 48 godzin, lepiej to sprawdzić.


Otwieram drzwi i wychodzę, aby przejść do holu i po drodze o mało nie potknęłam się o ogromny kosz z kwiatami. Robię krok wstecz i uświadomiam sobie, że mam bukiety leżące przed moim pokojem. 2 bukiety róż, 2 bukiety lilii  i 3 duże bukiety bzów, moich ulubionych.


I gapię się z miejsca na obfite kwiaty. Biorę kartę wystającą z górnej części jednego z bukietów, ale nie muszę czytać, żeby  wiedzieć od kogo są. Zginam kartkę na pół i umieszczam w kieszeni.


- Podobają ci się ? - Słyszę głos po mojej prawej stronie.


Josh nadchodzi korytarzem w ręku trzymając kolejny bukiet kwiatów.


- Wysłaśe do mnie kwiaty, czy zamierzasz otworzyć kwiaciarnię?

Odpowiadam.

- Nie należy odpowiadać  pytaniem na pytanie. I nie, nie wysłałem ludzi aby je dostarczyli, przywiozłem je własnoręcznie. - Mówi, wręczając mi kwiaty.


Biorę kwiaty i je podziwiam. Myśl, żę sam przywiózł tu całą masę kwiatów ogrzewa mi serce.

Nie leć na to. Nie pozwól mu grać na tobie ponownie.

- Nie mogę ich przyjąć. -  Oddaję bukiet ze spuszczoną głową.


- Moja droga, chyba straciłaś poczucie czasu i zapomniałaś że dzisiaj mamy Dzień Kobiet, więc wszystkiego najlepszego. Pewnie pomyślisz że jesteś tyle warta co te kwiaty ale nic bardziej mylnego, gdyż nie ma rzeczy która zdołałaby opisać jak wiele dla mnie znaczysz. Dobra, wiem, że to, co zrobiłem, było bardzo głupie, ale musisz zrozumieć, że to co powiedziałem, było jedynie aby odciągnąć Claudię. Jennifer jedyne czego chciałem to ciebie. - Mówi przesuwając kwiaty z powrotem.


- Po pierwsze, dziękuję. A po drugie, nie możesz mnie kupić. Nie w ten sposób. - Odpowiadam, miotając kwiatami wokół. - Jeśli to było wszystko co chciałeś, Claudii by nie było.


- Już jej nie ma, przynajmniej na razie. - Podnosi wzrok. - Nie jesteśmy już razem. - Mówi.


- Josh, nie zerwałeś z nią dla mnie, prawda? - Pytam, zniecierpliwiona aby usłyszeć odpowiedź.


- Cóż, nie. Ale zrobiłem to, bo nie mogłem dłużej z nią być, gdy jedyne o czym myślałem to ty. - Rzekł podchodząc bliżej, ale cofnąć się do mojego mieszkania.


- Kiedy to się stało?


- Dzień po naszej porannej sytuacji w moim domu. Miała wyjechać na sesję, a ja działałem pod wpływem impulsu. Powiedziałem jej, że nie mogę być z nią, ponieważ wiedziałem, że na dłuższą metę nie będę w stanie dłużej pociągnąć naszego związku.


Rozważam jego słowa. Chcę mu wybaczyć, ale nie powinnam. Może jestem zbyt przewrażliwiona. Może nie było to nic wielkiego.


- Wejdź. - Rozkazałam.


- Czy chcesz żebym wniósł te kwiaty? - Josh oferuje.


- Nie, uporamy się z nimi później. - Odparłam, chwytając go i wciągając do środka.


Siedzimy na kanapie i rozmawiamy godzinami. Josh ciągle dostaje wiadomości tekstowe i połączenia ale szybko je ignoruje. Rozmawiamy o Kosogłosie, o tym że przez pierwsze dwa miesiące nie będzie go z nami na planie, oboje nie wiemy jak sobie z tym poradzimy. Gadamy też o premierach,  wieczorach filmowych i najdziwniejszych rzeczach jakie przychodzą nam do głowy.

- Czy chcesz, abym zamówiła jakiś lunch? - Oferuję.


- Hmm właściwie to zamówiłem wcześniej pizze. - Uśmiecha się promiennie.

 Trafił w samo sedno. Pizza, to jest to.

Zanim się odzywam rozlega się płukanie do drzwi.

- Czas na Pizzę. - Krzyczy Josh wstając z kanapy.

Otwiera drzwi i szybko płaci mężczyźnie bez zbędnych pytań i autografów.

- Dzięki. Nie musisz kupować mi pizzy. - mówię, gdy wraca obok mnie na kanapę.

- Kto powiedział, że to dla ciebie? - Podnosi brew i chichocze.

- Bardzo zabawne. - Mówię szturchając go i otwierając wieko.

- Mam nadzieję, że z serem jest w porządku? - Upewnia się,wręczając mi tależyk.

- Ser jest doskonały. - Odpowiadam chwytając kawałek.

Włączany telewizor i oglądamy maraton filmowy na kanale Sci-Fi. To filmy są o strasznych komputerowo przerobionych krokodylach, które wyskakują z wody, biegając po mieście i zabijając wszystkich.

Maraton zajmuje nam dużo czasu. Kończy się około 9 wieczorem.

Wyłączam telewizor i siedzimy w milczeniu po raz kolejny. Jestem wyczerpana. Josh musi już iść, ale ja nie mam serca go odepchnąć.

Czuję jak Josh kładzie rękę na mojej nodze i dreszcze natychmiast sięgnęły aż po moje plecy.

- Czy mogę zostać? - Pyta , chrypliwym głosem

-Nie wiem.- Odpowiadam, mam mętlik w głowie.

Nie chcę, żeby myślał że wszystko będzie znów w porządku między nami dlatego, że zerwał z Claudią.

- Mogę przenocować na kanapie. - Wyjaśnia, suwając swoją dłonią w górę i w dół mojego uda, gdy ja czuję jakbym zapadała się w kanapę. Delikatny masaż jego dłoni sprawia, że pragnę więcej. Emocje przejmują dowodzenie. Zgadzam się.

- W porządku. - Odpowiadam szeptem.

Wstaję, podchodzę do szafy aby wyjść poduszkę i koc a następnie wręczam je Joshowi.

Podaję mu rzeczy i zawracam o sypialni.

- Dobranocę -Mówię w ciemności.

- Dobranoc. - Odpowiada.

Gdy jestem już w sypialni, przymykam drzwi. Moje serce jest w kawałkach. Chcę go tutaj. Pragnę mieć go ze mną w moim łóżku. Chcę, żeby nadal muskał część mojego ciała swoimi dłońmi.


*** Josh ***


Budzę się przez odgłos głośnego skrzypienia drzwi sypialni Jen. Jest jeszcze ciemno. Patrzę na mój telefon aby sprawdzić czas. Jest 1:36 rano.

Staram się zasnąć z powrotem, ale szybko budzę się gdy słyszę drżący głos Jennifer szepczącej mi do ucha.

- Josh?

- Tak?

- Wrócisz ze mną do sypialni?

Nie odpowiadam. Nie muszę, tylko od razu wstaję z kanapy i udaję się z nią do sypialni. Jestem tylko w moich bokserkach. Drżę z zimna.

Dostrzegam w ciemności zarys jej sylwetki stojącej w drzwiach.  Biorę ją w ramiona i przytrzymuję ją. Ona odpowiada natychmiast owijając ramiona wokół mojej szyi.

Podnoszę ją z ziemi i przeprowadzam do łóżka, kładąc przy okazji pocałunki na jej policzku i szyji.

Kładę ją delikatnie na materacu i sam przenoszę się na drugą stronę.

- Czy wszystko w porządku?- Szepczę.

- Po prostu nie mogłam zasnąć. Dręczyła mnie myśl że leżysz sam na kanapie.

Nie chcę, być dla niej zbyt nachalny. Nie żeby myślała że wchodzę do jej łóżka od razu by ją przelecieć. Chcę się z nią obchodzić powoli teraz, nie chcę się z nią spieszyć.

Zamykam oczy, ale zanim w pełni odpływam z powrotem do snu, czuję przysuwającą się Jen.

Otwieram moje ramiona, pozwalając jej się przysunąć bliżej i położyć głowę na mojej klatce piersiowej. Gdy jej głowa znajduje już swoją komfortową pozycję na mojej piersi, obejmuję jedną ręką jej plecy i drugą rękę owijam w okół jej ramienia.

Całuję jej kark, a ona bierze moją dłoń w swoją i oplata nasze place.

- Tęskniłam za tobą. - Mówi cicho.

- Tęskniłem za tobą. - Odpowiadam.

Brakowało mi wszystkiego niej. Widzenia jej, czucia jej. Nie tylko fizycznie, ale psychicznie. Wiedząc, że też za mną tęskniła sprawia, że ​​dużo łatwiej jest mi zasnąć.

Mimo to czuje się winny, że trzymam miłość mojego życia w moich ramionach, ale ona nie jest tylko moją miłością a ja nie jestem tylko jej.


Hej :) Dzisiejszy rozdział, trochę tematyczny ze względu na Dzień Kobiet. Mam nadzieję że się spodobał i poprawił humor.

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 19

Zostawiamy restaurację i wchodzimy z powrotem do samochodu Liama.

- Dzięki za kupienie mi śniadania, serio nie musiałeś.

-Wiem. Ale chciałem. - Odpowiada wyjeżdżając z parkingu.

Odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. - Jestem tak zestresowana. Może powinnam wziąć kilka dni wolnego. -  Wzdycham, patrząc przez okno.

- Właściwie skończyliśmy już kręcić. Reszta tygodnia to montowanie materiału. - Mówi.

- Wow. Nie mogę uwierzyć, że już nakręciliśmy. - Mówię, tym razem opierając głowę o szybę.

Nie będę widywać się codziennie z Joshem. Może to dobrze żeby mieć od niego przerwę.

- Tak, ale za chwilę zaczynamy z produkcją Kosogłosa. - Liam przerywa moje myśli.

- O tak.- To wszystko, co mogę powiedzieć.

- Jednak, niezbyt chętnie wyczekuje tych wszystkich wywiadów. Wszyscy zadają te same pytania w kółko, jestem tym znudzony. Wy dwaj się zawsze dobrze bawicie podczas wywiadów. - Mówi z irytacją w głosie.

- Są w porządku, Josh mówi... - Szybko powstrzymuję się, zanim skończę zdanie. Nie chcę o nim rozmawiać. Dlaczego o nim wspomniałam?

Patrzę w dół i ściskam luźną tkaninę mojej bluzki.

-Nie musimy o nim rozmawiać. - Uspokaja Liam, włączając radio.

Muzyka zostaje nagle przerwana, gdy Liama telefon zaczyna dzwonić. Jego telefon jest podłączony do systemu dźwiękowego w samochodzie, więc dzwonek rozlega się we wszystkich głośnikach pojazdu.

Liam naciska zielony przycisk na małym ekranie jego radia.

- Halo? - Mówi swobodnie w samochodzie.

- Hej stary, co robisz?

Moje serce zaczyna dawać o sobie znać i zatapiam się głęboko w fotelu.

- Hej Josh. Właśnie jadę ze śniadania z... - Nie pozwalam mu skończyć. Szybko zasłaniam jego usta moją dłonią. Kręcę głową, odsuwając dłoń.

- Z.. resztekami. - Wymyśla, a ja oddycham z ulgą.

- Chcesz się podzielić tymi resztkami? Musimy się spotkać, muszę pogadać. - Mówi Josh.

- O czym? - Liam pyta gdy samochód zatrzymuje się na światłach.

- Dałem ciała z Jen. Nawet odesłałem Claudie do domu, żeby zostać sam i pomyśleć, ale nie mogę sobie z tym poradzić. - Josh tłumaczy niezręcznie.

Czuję na sobie wzrok Liama, ale ja utrzymuję oczy skierowane w okno.

- Co zrobiłeś? - Liam pyta nonszalancko. Zaciska szczęki, oczekując odpowiedzi Josha.

- Rzeczy które mówiłem do Jennifer, mówiłem też do Claudii. Jen słyszała jak z nią rozmawiam. Chciałem tylko, żeby Claudia nas zostawiła w spokoju. Sądziłem, że to nic wiekiego. Muszę porozmawiać z Jen. Ona musi mi wybaczyć. - Mówi jąkając się. Liam chwyta kierownicę i kręci głową.

Szydzę z  odpowiedzi Josha. Oczywiście, że myślał, że to nic wielkiego. On nie dba wystarczająco, aby myśleć, może mnie to skrzywdzić. Nienawidzę, jak myśli, że mu wybaczę w mgnieniu oka.
Złoszczę się na siebie jeszcze bardziej bo wiem, że mu wybaczę jeśli o ty poprosi.

- Nie sądzę, że powinieneś porozmawiać z nią przez jakiś czas. - Twierdzi Liam znów zaciskając szczęki.

- Dlaczego nie? Nasze kłótnie zwykle nie trwają długo. - Mówi Josh.

Kręci mnie w żołądku. Jest mi zimno, a wszystko, o czym mogę myśleć to Josha ramiona wokół mnie. I to jest ostatnia rzecz o której powinnam  myśleć.

- Ona nie chce z tobą rozmawiać - Mówi Liam. Tym razem robią w jego stronę błędne spojrzenie ale niestety nie zauważa bo oczy ma skupione na drodze.

- Skąd wiesz? - Josh pyta zdezorientowany.

- Po prostu wiem. - Odrzuca  surowo.

- Nie, nie wiesz jak jest między mną i Jen! - Josh mówi podniesionym głosem.

Ma a rację. Ale gdy pomyślę to nawet ja nie wiem jak jest między nami.

- Może i nie, ale teraz wiem, że nie chce z tobą rozmawiać.- Mówi Liam.

Jest chwila przerwy, zanim jeden z nich się znów odzywa.
- Dobrze. - Mówi Josh. Nie jestem pewien, czy jego głos się waha z bólu, albo to coś z łącznością Liama.

Liam kręci głową, tym razem mówiąc łagodniej. - Niestety stary. Ja po prostu myślę, że zrobić trochę przerwy.

- Dobra. Dziękuję z wysłuchanie mnie. - Wzdycha, jego głos drży. Mogę sobie go teraz wyobrazić gdy niezręcznie pociera tył swojej głowy i szura butami.

- Nie ma problemu.
Naciska czerwoną słuchawkę i kończy rozmowę.

Robię ogromny wydech jakbym wstrzymywała oddech podczas całej rozmowy.

- Dziękuję, - mówię, patrząc na Liama. - że nie powiedziałeś mu że z tobą jestem.

- Zawsze do usług. - Uśmiecha się. Jesteśmy przed jego mieszkaniem.

- Dzięki. Za wszystko. - Wyskakuje z samochodu, - Do zobaczenia później. - Uśmiecham się do niego, a on uśmiecha się z  powrotem podnosząc rękę.

Zamykam drzwi i przesiadam się do swojego samochodu. Wspinam się szybko próbując uniknąć paparazzi i odjechać.

Jest dopiero 11:30 a czuję się tak wyczerpana. Dojeżdżam w  dwadzieścia minut do mojego mieszkania i parkuję samochód . Leniwym krokiem przepełzłam do windy. Otwieram drzwi i pędzę prosto do mojej sypialni. Zdejmuję bluzkę,  koszulkę i ściągam jeansy.

Idę do kuchni po butelkę wody i zauważam kosz ze słodyczami od Josha na ladzie. Podziwiam go przez chwilę. Wszystko jest nadal w idealnym porządku, nie naruszonym stanie. Szybkim ruchem zabieram karteczkę z wierzchu i czytam ją na głos. Zginam ją w pięści ale później zaczynam tego żałować. Nie chcę zapomnieć tego jak dobrze się czułam w jego ramionach poprzedniej nocy. Idę z powrotem do mojego pokoju, kładę butelkę wody i pomięty kawałek papieru na moim nocnym stoliku.

Wspinam się do zimnego łóżka. Brakuje mi uczucia twardej koszulki Josha, niż mojej miękkiej pościeli, choć jego delikatna skóra jest dla mnie jak poduszka.

Przestań.

Nie mogę sobie pomóc ale wszystko porównuję z nim. Zamknęłam oczy próbując zasnąć i odepchnąć myśli, ale szybko wracam do przytomności przez brzęczenie mojego telefonu.

Josh. Oczywiście. I szybko go ignoruję.

Kilka minut później, mój telefon wydaje ponowną informację o nowej wiadomości w poczcie głosowej. Przez dłuższy czas zastanawiam się czy warto jej słuchać czy też nie, ale ostatecznie się poddaje.

"Jen? Wiem, że tak szybko ignorując połączenie nie chcesz ze mną rozmawiać. Ale ja chcę z tobą porozmawiać. Zostawiłaś koszulkę, którą miałaś na sobie wczoraj. Leży na moim łóżku.Od dłuższego czasu się w nią wpatruję. Siedzę właśnie w moim pokoju, szalenie rozmyślając o pewnych rzeczach."

Boli mnie serce.

''Pewnie gdy ja  myślałem o tobie, ty prawdopodobnie rozmyślałaś wiele sposobów jak mnie zabić."

Josh śmieje się do słuchawki.

"Mówiłem ci, że Piraci z Karaibów mają 4 gwiazdki z 5? Wybieram dobre filmy.''

Uśmiecham się chociaż wiem że nie powinnam.
Chwila ciszy, zanim znów się odzywa.

"Nigdy nie chciałem cię zranić, Jen. To ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić.
Nigdy."

Nagranie się kończy.

Odtwarzam ponownie około 6 razy, zanim odpływam w głęboki sen ze słowami trwającymi w kółko w mojej głowie.

środa, 4 marca 2015

Rozdział 18

Nie wiem, dokąd jadę. Moja głowa pulsuje ze złości a z oczy płyną łzy. Chciałam by nasze uczucie było prawdziwe. Myślałam, że nasza chemia była prawdziwa ale myślę, że wszystko się wymieszało z naszym filmowym romansem. 
Jadę przez miasto aby po niespełna godzinie znaleźć się przed apartamentem Liama.
 

Jeszcze przez chwilę wpatruje się bez ruchu w kierownice, zanim chowam twarz w dłoniach i znów zaczynam płakać. 

Wkładam okulary na wszelki wypadek, gdyby paparazzi próbowali zrobić mi zdjęcie. Nie chcę nikomu obnażać moich zapłakanych oczu. Wychodzę z samochodu i jestem na wejściu do wielkiego lustrzanego budynku. Po drodze uporałam się z kilkoma paparazzi.

 Hol jest duży z marmurową podłogą i wielkim biurkiem na środku.Podchodzę do biurka i proszę o numer pokoju Liama. 

- Przykro mi, proszę pani, ale musimy zadzwonić do pana Hemsworth, aby upewnić się, że nie jest pani kolejną fanką. - Niski mężczyzna tłumaczy, nie oglądając się zza biurka.

 - Zna mnie, proszę zadzwonić

Mężczyzna głośni wzdycha głośno.Wybiera czterocyfrowy numer i po chwili już z nim rozmawia.

- Panie Hemsworth, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszła kobieta o imieniu...- Mówi. Spogląda na mnie pytająco i gestykuluje ręką w prośbie o poznanie mojego imienia.

- Jennifer Lawrence. - Szybko odpowiadam. Mężczyźnie opada szczęka.

- Pani Jennifer Lawrence jest tu aby się z panem spotkać. - Mówi nerwowo w telefon.

Liam zapewne się zgadza gdy mężczyzna za biurkiem kiwa głową i odkłada słuchawkę. - Pokój 512. -  mówi wskazując na windę. - Przepraszam za kłopot. - Uśmiecha się.

- Nie ma problemu. - Mamroczę z uśmiechem.

 Wchodzę do windy i wciskam przycisk ze świecącą się liczbą 5. Winda dość szybko dojeżdża na piąte piętro i niepewnym krokiem szukam pokoju 512. Gdy udaje mi się znaleźć, stoję przed jego drzwiami i pukam trzykrotnie.

- Hej, co ty tu robisz? - Mówi Liam witając mnie z wielkim uśmiechem. W końcu zsuwam z oczu okulary i widzi moje czerwone zapłakane oczy.

- Czy wszystko w porządku? - Pyta wpatrując się w moją twarz, kładzie dłonie na moich ramionach. Kręcę głową i czuję łzy które napływają do moich oczu. Nie wiem, dlaczego płaczę tak dużo. To Josh robi mnie bardzo podatną na zranienie.

- Czy coś się stało z Joshem?-  Pyta, podnosząc mój podbródek i głaszcząc kciukiem mój policzek. Patrzę teraz prosto na niego.

- Mmhm. - Wydaję z siebie dźwięk nawet nie otwierając ust.

- Wiedziałem, że któremuś z was stanie się krzywda. -  Wzdycha prowadząc mnie do swojego apartamentu. 
Jest duży, o niewiele większy niż mój. Stoi duża skórzana kanapa po lewej stronie a przed nią ogromny płaski telewizor. Jest tu też stół jadalny i kominek na mojej prawej. Ściany są białe, a każdy zakątek pokoju posiada wycięte białe filary. Istnieje kilka korytarzy, przez które idę eksplorując pozostałe pomieszczenia.

- Co się stało? - Pyta niecierpliwy. Siadamy na ogromnej kanapie.

- Nic. Mam już dosyć domyślania się. Powinnam była wiedzieć na początku, że nic by z tego nie wyszło. Josh nigdy mnie nie kochał, po prostu się mną bawił gdy Claudii nie było w pobliżu. Nigdy go nie obchodziłam. Zachowywaliśmy się jak nastolatki a ja nie miałam o niczym bladego pojęcia, straciłam też rozum. - Tłumaczę, co chwile stopując aby wciągać nos mokry od płaczu.

 - To nie tak. Wiem, że cię kocha. - Mówi Liam, próbuje mnie uspokoić.Kręcę głową.

- Nie, to wszystko było kłamstwem. Mówił do mnie te same rzeczy które mówił do Claudii. Nigdy nie miał nic z tego na myśli. Czuję się tak głupio. - Szlocham umieszczając twarz w dłoniach. 

- Nie powinnaś. -  Mówi zabierając dłonie z mojej twarzy.- Jesteś jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. I Josh jest naprawdę głupi nie zauważając tego. -  Zaciska szczękę po jego ostatniej wypowiedzi i czuję gęsią skórkę na jego skórze gdy orientuje się że mnie obejmuje ramieniem. 

- Dzięki . - Uśmiecham się. Towarzystwo Liama zawsze umiało mnie podbudować na duchu. Za każdym razem bije od niego wewnętrzny spokój który działa na mnie antydepresyjnie.

- Daj spokój. Poza tym jesteś zbyt piękna, aby być smutna. Chodźmy na śniadanie, jest zbyt wcześnie na łzy. Możemy zatopić nasze smutki w jedzeniu.- Chichocze. 

Nie spodziewałam się takiej propozycji ale w tej chwili jestem jak najbardziej na tak. Nie dość że smutna to i głodna, co dodatkowo niszczy moje samopoczucie.

- Wreszcie ktoś, kto rozumie moją miłość do jedzenia. - Uśmiecham się promiennie, zaszczycona propozycją. Łapię więc kurtkę i zbieram się z kanapy.
  
Bierze mnie pod rękę i prowadzi mnie do drzwi. Jedziemy w dół windą do holu.
Wysiadam i robimy drogę do wyścia.

Liam macha ręką do niskiego recepcionisty za biurkiem i mężczyzna odmachuje z podekscytowaniem. Jak tylko wychodzimy, jesteśmy w blasku fleszy.
Liam prowadzi mnie przez morze aparatów do jego samochodu. 

- Gdzie chcesz  zjeść?


- Egg Harbor. Słyszałam, że mają dobre naleśniki. -  Wychodzę z propozycją.


- Egg Harbor, nie ma sprawy. - Mówi uśmiechając się do mnie. 

Auto wyjeżdża z miejsca parkingowego i po chwili znajdujemy się już na autostradzie. Na naszej drodze widzimy billboard W pierścieniu ognia z Joshem i mną.

- Gdybym tylko mógł, zamalował bym mu sprejami twarz. - Oznajmia Liam a ja wybucham śmiechem. 

Liam nigdy nie przegrywa we wprowadzeniu mnie w dobry nastrój. 

••••• 
 *** Josh *** 

 - Dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać? - Claudia pyta. 

- Ja nie mam ochoty. Pewnie nawet cię to nie obchodzi. - Mówię spadając ciężko na kanapie. 

- Co ona powiedziała?

- Nic! Po prostu zawiodłem ją trochę. - Odpowiadam zirytowany.

- Jak?

- Po prostu. Powiedziałem kilka rzeczy, a ona po prostu tak zareagowała. - Mówię, tym razem z  drżącym głosem. 

Ciężko mi na sercu. Jak szybko znalazłem się w sytuacji gdy od trzymania jej w ramionach, musiałem patrzeć jak płacze i słuchać, że to co mieliśmy  nie było prawdziwe. Właśnie uświadomiłem sobie jak wielkim dupkiem jestem, że pozwoliłem jej odejść. Nie powinienem był mówić tego samego do Claudii 

 - Co zrobiła? - Claudia drąży temat. 
-"Nie wychodź. Jeszcze nie." 
 -"Nie zamierzam" 
- Odeszła.

 

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 17

Budzę się twarzą do krawędzi łóżka z wciąż spoczywającą na moim biodrze ręką Josha. Nakrycie zostało skopane w dół naszych stóp. Chwytam je aby nakryć z powrotem nasze ciała a następnie wtulam się bliżej niego. 

Poranne słońce padające przez okno, znów razi mnie w oczy. 

- Josh. - Staram się go obudzić. 

- Cicho, po prostu pozwól mi się cieszyć tą chwilą. - Mówi trzymając mnie mocniej. 

- Naprawdę musisz sobie kupić cholerne zasłony do tego pokoju. - Mówię odwracając się twarzą do niego, ramiona wciąż mnie obejmują. 

- Możliwe, - Jego oczy wciąż zamknięte. - Nie wychodź. Jeszcze nie. 

- Na  razie nie zamierzałam. - Odpowiadam. 

Otwiera oczy i uśmiecha się do mnie. 

- Chciałbym obudzić się z tobą każdego ranka...- Wzdycha. 

Kładę rękę delikatnie na jego twarzy i pocieram kciukiem jego gładką skórę, która jest błyszcząca w jasnym, porannym słońcu. 

- Bardzo bym chciała. - Odrzucam z uśmiechem. 

Przewraca ze mnie oczami i uśmiecha się, oczywiście rumieniąc się po tym co usłyszał. 

- Kocham cię. - Wzdycha. Jego słowa szokują mnie, że leże sztywno. 
Obracam się a on wyczuwa moją reakcję na jego słowa. 

- Przepraszam, - Marszczy brwi i rozluźnia uścisk. Jego głos drży. - Nie chciałem cię w jakikolwiek sposób wystraszyć.

- Wszystko w porządku. - Mówię sięgając po jego ręce i kładąc je znów na moich biodrach. - Po prostu zbiłeś mnie z tropu swoimi słowami. - Marszczy brwi ponownie i zamyka oczy. 

- Kocham cię. - Szepczę gdy jego ręce przytulają mnie znacznie ciaśniej niż wcześniej. 

Zapadamy w spokojny sen jeszcze na godzinę przed przebudzeniem. 

- Która godzina?- Pytam Josha, nadal owinięta w jego ramionach. Teraz musimy się już obudzić na dobre.

- Um to około... 9- o cholera. - Josh panikuje. 

- Co? Coś nie tak? -  Pytam zniecierpliwiona jego zachowaniem. 

- Claudia dzwoniła jakieś dziesięć razy i teraz jest wściekła, że nie odebrałem. Dostałem kilka wściekłych SMS'ów. - Mówi przewijając kciukiem po swoim iPhonie.

- Tłumaczy że przychodzi do mnie żeby 'pogadać'. - Mówi trąc czoło w niecierpliwości. 

- Kiedy ci to wysłała?

- Jakieś dwadzieścia minut temu. - Odpowiada. 

- Josh?! -  Słyszymy wściekły krzyk z dołu. 

- Chyba sobie żartuje!? -  Josh mówi pośpiesznie wychodząc z łóżka i wkładając koszulkę. 

-Jak ona weszła do środka? Nie masz alarmu, zabezpieczeń? Chryste, Josh jesteś sławnym aktorem musisz spać i budzić się bezpiecznie. - Pytam ale on nie reaguje. 

- Nie wychodź z tego pokoju aż wrócę z powrotem na górę.


-Josh, jesteś w pokoju? - Głos krzyczy z klatki schodowej. 

Josh wychodzi z pokoju, szybko zamykając za sobą drzwi. Wychodzę z łóżka i zaczynam się ubireać. Słyszę obracającą się klamkę do pokoju, więc szybko reaguję i biegnę do łazienki Josha. Drzwi od sypialni zostają całkowicie otwarte.

- Więc nie pofatygowałeś się żeby do mnie oddzwonić!? - Claudia krzyczy. 

- Powiedziałem ci, że spałem w... - Josh szybko odpowiada denerwując się. 

- Nie obchodzi mnie to! Co robiłeś zeszłej nocy, że spałeś dziś tak długo!?

-Miałem filmową noc, jak już mówiłem! -  Krzyczy odpowiadając. 

- Z Jen, prawda? To jest to, co myślałam. -  Mówi. 

- Co z tego, zawsze mamy wspólne wieczory filmowe. -  Josh odpowiada. 

Siedzę na umywalce i czekam aż skończą się kłócić. Nie jest to zbyt wygodne do siedzenia. Sięgam po ręcznik, na małej szafce, ale ślizgam się i upadam na podłogę, co wydaje obrzydliwie głośny łomot. 

-Co do diabła? - Claudia mówi. 

Łapię za klamkę i otwieram drzwi. 

- Cześć Claudia. - Mówię próbując ukryć zdenerwowanie. 

- Co ty tu robisz? Co ona tu robi? - Pyta zarówno Josh i mnie surowo. 

- Claudia, Jen i ja....

- My tylko spędzaliśmy wspólnie wolny czas. Mieliśmy też zamiar zadzwonić po Liama i Sama. -  Mówię zatrzymując Josha od zakończenia zdania. Wiem, że by żałował. 

- O tak jasne. - Mówi, przyjmując kłamstwo. 

- Claudia, nie masz się o co martwić. - Josh mówi  niepewnym głosem. 

Ona zatrzymuje się, a następnie zaczyna, -Czy możemy porozmawiać na korytarzu, proszę?

Josh otwiera drzwi dla Claudii i udają się na przedpokój. 

Znów zostałam sama w pokoju w oczekiwaniu aż ci dwaj skończą się kłócić.Różne myśli chodzą mi się po głowie.
Podchodzę bliżej i przyciskam ucho do drzwi. 

- Josh, nie jestem głupia. Wiem, że ją lubisz. - Claudia mówi cicho. 
 
- Ona nic dla mnie nie znaczy. Pewnie czasem wygląda to jak flirtowanie, ale nie czuję nic do niej. - Odpowiada Josh. 

Czuje się urażona jego odpowiedzią, ale wiem, że mówi to tylko, że jej nie martwić. 

- Nie wiem. - Claudia zaczyna. 

- Claudia, proszę. - Oddycha. 

- Jestem po prostu zmęczona tym, Josh.

- Tylko proszę, nie bądź zła. - Mówi Josh. - Nie masz się o co martwić. A może nadal muszę cię przekonać?

A może nadal muszę cię przekonać?
To brzmi strasznie znajomo.Już widzę parszywy uśmiech na jego twarzy. 

Jest długa przerwa, ale nie muszę nic widzieć, żeby wiedzieć, że on ją całuje. 

Jego głos zaczyna. - Kocham cię, zawsze.

Zawsze?

Jest czuję jakby moje płuca się zapadały i moje serce zostało upuszczone.
Poruszam się od drzwi. Nie chcę, słyszeć więcej. Do mnie też powiedział te rzeczy, aby utrzymać mnie dla jego osobistej przyjemności. Wszystkie słodkie rzeczy i wykonane gesty były tylko częścią jego gry. Nigdy mnie nie kochał. Byłam własnością dla niego. Kimś żeby dotrzymał mu towarzystwa gdy jego dziewczyna była gdzie indziej. 

 Przerywam myśli energicznie otwierając drzwi które z hukiem uderzają o kredens. Nie zamierzałam tego zrobić, więc gdy rozlega się huk, obaj skoczyli z przerażenia, i ja również. 

- Przykro mi, wyjeżdżam. - Mówię, kierując się w zakłopotaniu do wyjścia.

- Myślałem, że dziś wychodzimy razem? - Josh szybko reaguje starając się chwycić mojego ramienia, ale szybko je zabieram i odpowiadam, - Nie dzisiaj. 

- Jen, co ty do cholery! Poczekaj! - Tym razem łapie mnie i chwyta za ramię. 

- Dlaczego odchodzisz? Mówiłaś, że nie chce mnie zostawić. - Pyta przewracając oczami. 

- Kocham cię? Naprawdę? Nie musiałeś tego mówić, tylko po to żeby trzymać mnie w ramach tej chorej zabawy. - Odpowiadam ze złością i bólem z powrotem w jego twarz. 

- Co ty mówisz? Ja naprawdę miałem to na myśli kiedy to mówiłem. - Tłumaczy denerwując się . Josh próbuje mówić cicho, tak by Claudia nie słyszała.

-Tak samo jak miałeś na myśli 'zawsze', co ? - Mówię ostro.

Jego oczy rozszerzają się i wiem, że domyśla się, że podsłuchiwałam.

- Nie sądziłem, że to usłyszysz.

- A ja myślałam, że mieliśmy coś prawdziwego, ale oczywiście byłam w błędzie.

Pędzę do drzwi gdy tylko łzy spływają mi z oczu. Spodziewam się tego, że wybiegnie za mną na ulicę, złapie za rękę i wyzna mi wszystkie powody, dlaczego taki jest i dlaczego mnie kocha, ale nic takiego nie ma miejsca.
A to że odchodzę samotnie do samochodu tylko upewnia mnie w przekonaniu że go nie obchodzę.