Ten rozdział dedykuję Roksanie, której zawdzięczam pomysł na większość co będzie się tu działo. Dzięki za wszystko i nie daję Ci już dłużej czekać xxx
***Josh***
Jeszcze przez chwilę staram się odwrócić jej uwagę wołając ją ale mój głos zostaje stłumiony przez muzykę. Gdy znika w tłumie nie daję za wygraną. Przepycham się przez tłum ludzi którzy właśnie wyszli z miejsc aby zatańczyć. Jedyne co mam teraz w głowie to błaganie o to aby nie zobaczyć Jennifer tańczącej z Samem. Nie mam na myśli jakiegokolwiek uczucia między nimi, Sam przecież niedawno wziął ślub, ale sam fakt, że Jen robi to aby doprowadzić mnie do granic wytrzymałości od patrzenia na jej roztańczone biodra.
Obracam głowę aby spojrzeć na strefę VIP gdzie siedzi Liam, Sam i obok, na szczęście Jennifer. Wszyscy jak widać pogrążeni w rozmowie i śmiechu. Wzruszam z ulgą. Nie wiem co bym zrobił zastając ją na parkiecie z Samem lub kimś innym. Na pewno nie pozwoliłbym jej marnować sobie kariery robiąc różne, dziwne rzeczy po pijaku.
Jestem na drodze aby przyłączyć się do nich przy stoliku gdy czuję ponowne szarpnięcie na parkiet.
- Hej, tu jesteś! - Claudia przekrzykuje muzykę. - Szukałam cię wszędzie. Liam mówił, że poszedłeś gdzieś z Jen.
- Tak, rozmawialiśmy z kilkoma osobami z obsady - przecież nie mogę jej powiedzieć że właśnie się całowaliśmy.
- Ah w porządku. Masz ochotę zatańczyć? - pyta biorąc moje dłonie i kładąc je sobie na biodrach.
- Myślę, że pójdę się czegoś napić - odpowiadam przechodząc obok niej. Idę do sekcji barowej, zamawiam dwa drinki i w końcu wracam do stolika.
Claudia podąża tuż za mną. Idziemy bez słowa, w ręku trzymam dwa drinki jeszcze nie zdecydowałem dla której z pań. Siadam na kanapie z Jen po lewej i Claudią po prawej. Jen zdaje się jakby wcale nie zauważyła mojej obecności. Ma w ręku kolejnego drinka i szepcze coś na ucho do Sama, który słucha jej uważnie.
***Jen***
- Która godzina? - pytam gdy Josh wraca do naszego stolika.
- Dopiero wpół do dwunastej - odpowiada Liam.
- No to mamy jeszcze wiele czasu na zabawę - dodaje Sam machając ręką w kierunku kelnera.
Po chwili zjawia się przy nas kobieta. - Czy macie jakieś szampany? - Sam pyta kelnerki.
- Tak, proszę pana. Jakie sobie pan życzy?
- Przynieś trzy najlepsze - słyszę, a następnie kelnerka odchodzi.
- Więc Jennifer, dobrze się bawisz? - Sam trąca mnie w ramię a kątem oka widzę, jak Josh zaciska szczęki w obawie przed tym co mi przyjdzie na język. Nie dziwię się, po dawce emocji którą mi przed chwilą zafundował. Nagle przypominam sobie uczycie jego wilgotnych pocałunków na mojej szyi.
Nieudolnie staram się odtrącić tę przyjemną fantazję aby przez przypadek nie wspomnieć niczego przy Caludii.
- Zdecydowanie! Myślę że taniec był moją ulubioną częścią - gadam pierwsze, co mi przychodzi na język. Uśmiecham się dumnie do Josha
- Oh tańczyliście razem? - Claudia wtrąca unosząc brew na mnie i Sama.
Patrzę zdegustowana na nią mając już przygotowaną idealną odpowiedź. Uśmiecham się więc drwiąco i odpowiadam.
- Właściwie miałam na myśli taniec z Joshem.
Szybko zakrywam usta ręką gdy uświadamiam sobie, że powiedziałam zbyt wiele niż powinnam. Usta Josha wiszą otwarte. Zaczynam się śmiać gdy widzę, że mina Claudii też wygląda na zszokowaną. Alkohol sprawia, że niezbyt panuję nad reakcjami i wypowiadanymi słowami.
- Tańczyłeś z nią? - Claudia drąży temat odwracając swoją uwagę na Josha. On nadal się we mnie wpatruje, mrugając porozumiewawczo, a ja pozostaję w uśmiechu.
-Tak
- Co do cholery? Kiedy - dopytuje wściekła.
- Kiedy byłaś w łazience - wyrzucam z siebie. - To był zwykły przyjacielski taniec - wzruszam ramionami i odwracam swoją uwagę na parkiet.
- Skoro uważasz flirtowanie ze mną i swój taniec przyjacielski... - gdy tylko słyszę słowa Josha szybko odwracam głowę w jego kierunku.
- Co ty właśnie powiedziałeś?!
Dzięki bogu, że właśnie wraca do nas kelnerka z trzema butelkami szampana. Zauważam, że kobieta ma podobną fryzurę do mojej, mimo owalnej twarzy idealnie jej pasuje.
Stawia na okrągłym stoliku trzy butelki ochłodzonego wcześniej szampana. Słyszę jak Liam jej dziękuje, a następnie kelnerka odchodzi.
- Claudia, nalać ci kieliszek - oferuje Josh. Ona nie odpowiada. Postanawiam przerwać tę niezręczną ciszę i spróbować uratować sytuację.
- To był tylko żart - odzywam się. Sam opiera łokcie na kolanach, oczywiście zaintrygowany tym, co się zaraz wydarzy.
- Z pewnością nie było! Czy uważasz, że to co robicie jest w porządku? - w moich uszach znów rozbrzmiewa się krzyk.
-Nie! Dlatego ci o tym mówię - Josh mówi poirytowany.
Zastanawiam się jak można być równie zazdrosnym człowiekiem jak Claudia, ale gdy pomyślę o sobie, dochodzę do wniosku, że można. Ja przynajmniej nie robię co chwilę awantur na oczach wszystkich. Czuje się trochę przygnębiona przez całą sytuację. Na szczęście dzięki alkoholowi jutro nie będę pamiętać całej konwersacji.
-Musimy porozmawiać, Josh - mówi wstając.
- Nie! Mam już dosyć rozmawiania - odchrząknął po wypiciu całego kieliszka szampana. Sytuacja sprawia, że sięga ręką w celu wlania nowego.
- Jeśli chcesz, żeby ten związek jakoś się toczył musisz ze mną porozmawiać. Nie możesz tańczyć z takimi ludźmi jak ona - rzuca Claudia wskazując na mnie dłonią.
- Nic nie robimy tylko rozmawiamy. W większości o tobie. Dziś mam ochotę się dobrze bawić, więc zostaw mnie w spokoju - warknął i wziął kolejnego łyka.
- Albo wstajesz i idziesz ze mną, albo wychodzę stąd - oznajmia krzyżując ramiona.
- To impreza obsady filmowej. Nie mogę tak po prostu sobie wyjść. Muszę tu być.
- Idziesz czy nie! - wrzasnęła.
Josh nalewa sobie i mnie kolejny kieliszek.
- Przykro mi, ale zostaję - powtarza. Jej wyraz twarzy jest bezcenny. Otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć ale szybko je zamyka. Być może, właśnie sobie uświadomiła, że Josh nie jest na każde jej zawołanie.
- Nie dzwoń do mnie jutro, ani w najbliższym czasie - słyszę jak odpowiada odchodząc od stolika.- Baw się dobrze z tą łajzą - macha ręką. Po chwili już jej nie widać.
- Auć - jęknęłam.
Josh spogląda na mnie.
- Czy wy właśnie zerwaliście? - Sam przewraca po nas oczami jakby analizował to, co zostało powiedziane.
- Tak mi się wydaje, stary - odpowiada beztrosko.
- Liam! - słyszę jak ktoś z tłumu woła w naszym kierunku.
- Moi koledzy po mnie przyszli - podnosi się z kanapy
Josh nadal się we mnie wpatruje. Nie wiem o co mu chodzi. Nie wiem też co mam powiedzieć. Spoglądam na Sama i daje mi wzrokowy sygnał, że powinniśmy spadać.
- Bawcie się dobrze. Ja się zbieram - odchodzi klepiąc mnie po plecach. Sam również wstaje, po nim ja i Josh.
- Wciąż jestem na ciebie zła. Nie myśl, że to coś zmieni - mówię mu do ucha.
- Dlaczego, Jen? Robię wszystko co mogę, żeby sprawy między nami wróciły jak dawniej - odpowiada błagalnym tonem.
- Okłamałeś mnie w mieszkaniu. Mnóstwo razy! Nie możesz zerwać z dziewczyną i od razu myśleć, że wszystko będzie w porządku między nami - odpowiadam z przekonaniem.
- Jak mam sprawić żeby było w porządku?
-Nie wiem - szepnęłam. - To nie miejsce na taką rozmowę.
- Więc chodźmy gdzieś indziej - czuję jak bierze mnie za rękę. Unosi mnie z kanapy zbyt szybko i obraz w mojej głowie zaczyna wirować. Szybko wyrywam moją dłoń od niego i siadam z powrotem. - Nie. Nie będę spędzać z tobą kolejnej nocy tylko po to aby rano się pokłócić - mówię i chowam głowę w dłoniach.
Czuję gdy siada obok mnie. Jego ręka delikatnie gładzi dolny odcinek moich pleców.
- Tym razem będzie bez kłótni. Nie ma nikogo, kto mógłby zrujnować nasz idealny poranek - mówi mi do ucha.
- Josh, po prostu nie jestem pewna. Nie chcę być rozczarowana kolejny raz - rozklejam się. Nie pozwalam łzą wypłynąć mi z oczu. Nie chcę pokazywać mu jak bardzo to przeżywam.
- To ty chwilę temu prosiłaś mnie abym z nią tańczył - krzyczy.
- Nie widzisz, że jestem pijana? Większość rzeczy, które mówię wcale nie są szczere. Chyba nie chciałam, żeby Claudia była jedyną która cię ma. To tylko głupia gra - wyjaśniam biorąc łyk szampana.
- Wcale tak nie myślisz - zmienił pozycję. Teraz prawie klęczy na podłodze z głową na wysokości mojej.
Kręcę głową gdy wypijam do dna. Oczywiście, że go kocham. Ale nie wiem, czy jestem gotowa mu się oddać właśnie teraz.
- Jen...
Biorę kolejnego drinka i ignoruje go. Josh momentalnie chwyta moją dłoń i odciąga go z powrotem na stolik. Jego twarz jest niebezpiecznie blisko mojej.
- Nie chcę Josh. Mam cię dosyć.
- Sama mówisz że większość rzeczy to nieprawda . Jen nie rób mi tego.
- Odejdź Josh! Wynoś się stąd i zostaw mnie w spokoju. Nie chcę być z tobą - z moich ust słowa padają szybciej niż mogę nad tym zapanować.
-Jennifer, już kolejny raz łamiesz mi serce.
Pamiętam jak już raz mówił te słowa. Pamiętam jaki był wtedy załamany. To jest to co chciałam. Teraz tylko nie jestem pewna, czy tego żałuję. Nie rani się osób, które się kocha, to chyba moje słowa. Nie pamiętam bo zbyt dużo wypiłam.
Czuję jak silna ręka podnosi mnie z kanapy.
Serce mi się kraja, kiedy muszę ją obudzić po tym, jak zasnęła w moich ramionach. Jednak nie budzę jej. Zasnęła w idealnej dla mnie pozycji abym ją wyniósł śpiącą na rękach. Kierowca otwiera mi drzwi. Drugą rękę wkładam pod jej kolana, powoli wychodząc z samochodu. Na początku ciężar nie daje mi się w szczególne znaki ale gdy jestem już w windzie, modlę się abyśmy szybko dojechali na szóste piętro. Wcześniej dałem kierowcy klucze do apartamentu i poprosiłem aby otworzył przed nami drzwi. Oczywiście z kobietą na rękach nie zdołał bym tego zrobić.
Wchodzę do pokoju i daję kierowcy znak głową, że jest już wolny. Zamyka za sobą drzwi i zostawia nas samych. Nie zwlekając idę do sypialni. Delikatnie opuszczam ją na łóżko. Wzdycham z ulgą moich rąk i układam Jennifer w naturalnej pozycji. Wychodzę i kieruję się do kuchni po coś do picia. Tak długi czas z Jen na rękach wywołał kropelki potu na mojej skroni. Wyjmuję butelkę Coli z lodówki i piję trzy duże łyki.
Gdy ocieram czoło jestem gotowy aby wrócić do sypialni i przygotować Jen do spania. Gdy odwracam się niemal upuszczam butelkę. Jennifer najwidoczniej się zdążyła obudzić i stoi przede mną.
- Co ja z tobą zrobię...- wzruszam biorąc kolejny łyk
- Możesz ze mną zrobić co tylko chcesz Josh. Jestem cała twoja - mówi otwierając ramiona.
- Jesteś pijana. Jedyne co zrobię to położę cię do łóżka.
Stawiam Colę na blacie i idę w jej kierunku.
- Joshy, kiedy mówiłeś, że mnie pragniesz, co dokładnie miałeś na myśli? - mruczy mi do ucha, gdy biorę ją pod rękę prowadząc do sypialni.
Zatrzymuje się a ja razem z nią. Patrzy mi w oczy i zaczyna bawić się moim rozpiętym kołnierzykiem koszuli.
- Gdy z tobą tańczyłam, brzmiałeś jakby ci się podobało hmm? Czyżby Claudia robila to lepiej? - zaczyna się delikatnie kołysać i odpinać kolejnego guzika mojej koszuli.
- Ty... Bez porównania.
- Mam ochotę zatańczyć jeszcze raz, Josh - przysuwa się bliżej. Do mojej głowy wraca obraz gdy obserwowałem ją tańczącą. Wraca uczucie jej cudownej ciała gdy kręciła biodrami o mój rozporek u spodni.
Jennifer odwraca się wykonując znajome ruchy. Daję z siebie wszystko aby tylko nie myśleć o tym jak wspaniale jej tył prezentuje się w tej sukience.
- Jen powinnaś przestać - na moje słowa wyciąga ręce do tylu chwytając moja szyję. Nie mogę pozwolić aby jej akcje mnie poniosły.
- Chyba nie chcesz zniszczyć sobie tak wspanialej sukienki? Pomogę ci się rozebrać.
Chichocze z uśmiechem. Chyba domyślam się co siedzi w jej umyśle ale za nic nie mogę na to pozwolić. Biorę ją szybko na ręce niczym worek mąki i niosę do sypialni.
- Joshua chyba oszalałeś - piszczy po drodze. Tak rzadko wypowiada moje pełne imię. Nie mam złudzeń, że jest pijana.
Sadzam ją na łóżku po czym sięgam do szafy aby wyciągnąć jeden z moich t-shirtów dla niej do spania. Rzucam jej jeden. - Możesz w tym spać jeśli chcesz.
- Dla ciebie mogę spać w samej bieliźnie lub nawet bez.
Potrząsam głowa, nie mogąc znaleźć słów, które wyraziłyby, jak wielkie jej obecność przeprowadza napięcie przez moje ciało. Krew buzuje w moich żyłach i z wielkim trudem usiłuję odciągnąć nieprzyzwoite myśli. Nie mogę myśleć o niej w ten sposób gdy jest pijana i oboje nie wiemy co robimy. Wykończony emocjami, siadam obok niej na łóżku, pocierając dłońmi twarz. Czuje jak porusza się z tylu i przysuwa się bliżej. Siada za moimi plecami i obejmuje od tyłu moją szyję. Wyczuwam jej oddech na skórze, który jest szybko zastąpiony wilgotnym muskaniem ustami mojego ucha. - Liczę, że pomożesz mi z sukienką - szepcze. Przechodzi obok mnie wstając, aby po chwili usiąść na moich kolanach. Jednym ruchem odgarnia opadające na tył sukienki włosy, dając mi dostęp do zamka.
To pierwszy raz gdy siedzi mi na kolanach w ten sposób. Mam przed sobą całą okazałość jej pleców i pośladków podkreślonych przez sukienkę, którą za chwilę ściągnie.
Własnoręcznie odgarniam ostatnie kosmyki, które nie chcę aby zostały wciągnięte przez suwak. Pociągam w dół odsłaniając jej plecy. Czarny satynowy tył biustonosza z czarną koronką po obu stronach od razy przykuł mój wzrok. Zatrzymuję się aby delikatnie przejechać po brzegach koronki palcami, ale szybko wracam do trzeźwego myślenia i zabieram rękę. Spokojnie to tylko materiał, mówię sobie.
Jennifer wstaje i robi kilka kroków do przodu, zsuwając z siebie złoty materiał. Szybko orientuje się że materiał jej stanika jest tym samym materiałem na jej majtkach. Ne wiem co mam ze sobą zrobić, gdy właśnie stoi przede mną tyłem w samej koronkowej bieliźnie. Krew która wcześniej buzowała w moich żyłach, uderza teraz do najbardziej intymnego narządu mojego ciała. Odwraca się i przyłapuje, gdy wpatruję się w nią niczym zaczarowany. Mój oddech staje cięższy, gdy próbuję opanować sytuację która buduje się w dolnej części mnie. Podchodzi do mnie i znów siada no moich kolanach. Tym razem nie tyłem lecz w rozkroku. Czarna satyna idealnie układa się na jej biuście, który znajduje się na wysokości moich oczu. Cienki materiał między jej nogami naciska na napięcie budujące się w moich spodniach, dodatkowo mnie nakręcając. Znów dopada guzików u mojej koszuli, przyciągając mnie, całując i muskając językiem linię szczęki. Moim sposobem na opamiętanie w tej chwili było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie. Dłużej tego nie zniosę.- Masz, załóż to - odchylam się sięgając do tyłu i wręczając jej koszulkę.
- Tylko jeśli pomożesz mi ją założyć - podnosi ręce do góry i sugeruje mi, że powinienem jej ją założyć.
Delikatnie przeciskam otwór przez jej głowę, po czym chwytam nadgarstki wkładając je w rękawy. Pociągam za materiał który zatrzymał się na materiale jej stanika przez co przypadkowo go muskam.
- Teraz moja kolej aby cię rozebrać - szepcze mi do ucha.
Opuszcza dłonie i biegnie nimi w dół. Zatrzymuje się przy każdym guziku, maleńkiej przeszkodzie która utrudnia jej dotknięcie mojej wilgotnej od emocji skóry.
Nie cieszy mnie uczucie bliskości o której rano nie będziemy pamiętać.
Przesuwa dłońmi po mojej klatce piersiowej, zrzucając koszulę i zaczyna kołysać swoimi biodrami. Unosi dłońmi mój podbródek odwracając moją zapatrzoną w balkon twarz. Patrzy mi w oczy przed tym gdy całuje moje usta prosząc o pozwolenie o więcej. Rozchylam usta zapraszając ją do środka. Smakuje słodkim szampanem którego jeszcze niedawno piliśmy. Jennifer pogłębia pocałunek mierzwiąc moje włosy. Wzdycham odciągając ją.
- Przecież mówiłeś, że mnie pragniesz. Coś nie tak, Josh? - pyta z zagubionym wzrokiem. Mój wzrok błądzi po pokoju.
Dotykam ręką jej twarzy. Skóra pod moimi palcami przypomina jedwab. Targa mną niepokój, bo nie jestem pewien, czy przez alkohol ona w ogóle coś czuje.
- Jen, pragnę cię - przekonuję ją. - Uwierz mi.
Cholernie chcę. Przenoszę dłoń na jej policzek. Naciska na nią. Patrzy na mnie oczami pełnymi łez.
- Przepraszam za to co mówiłam w klubie. Moglibyśmy spróbować razem. Jeśli mnie chcesz to czemu nie weźmiesz? - jej wzrok mnie rozbraja. Jeszcze chwila i stracę tu i teraz.
- To nie tak - szepczę. - Ponieważ, boje się, że nic nie poczujesz. Że rano nie będziesz niczego pamiętać.
Po jej policzku spływa pojedyncza łza, która jest dla mnie oznaką zrozumienia i żalu. Odwracam oczy w innym kierunku. Chyba nie wie co powiedzieć. Zamykam oczy i żałuję, że znów doprowadziłem ją do łez.
- Jen, otwórz oczy - ocieram jej łzy. - Nie możemy dziś tego zrobić, ale to nie znaczy, nigdy wcześniej tego bardziej nie pragnąłem. Nie masz pojęcia jak bardzo tego pragnę, ale nie w takich okolicznościach. Pragnę abyśmy oboje byli tego w pełni świadomi, bez złudzeń. Chcę być pewny, że gdy nasze ciała się połączą, ty będziesz czuła dokładnie to samo co ja. Aby nasz pierwszy raz był najlepszym pierwszym razem w historii naszych razów. Rozumiesz?
Przenoszę ją z kolan na łóżko i wychodzę do łazienki zostawiając samą. Musze zebrać myśli i dać upust emocjom.
Przemywam twarz kilka razy zimną woda i wracam do salonu, alby przygotować sobie miejsce do spania. Jennifer ma miejsce na łóżku więc ja zajmę kanapę. Uważam, że każdy rozsądny mężczyzna postąpiłby podobnie jak ja. Słysze uchylające się drzwi i widzę Jen wchodzącą do salonu.
- Przepraszam. Nie powinnam była się tak zachowywać. Masz rację, rano pewnie będę pamiętać tylko urywki - jej głos zaczyna drżeć, a oczy się szklą. - Ja też nie chcę, żeby nasze uczucie było tylko złudzeniem, Josh - łzy puszczają jej się z oczu. Jak, stałem zdumiony, słuchając jej słów, tak teraz idę i ją przytulam. Głaszczę włosy uspokajającym ruchem. Płakanie przechodzi w szloch kiedy się odzywa.
-Położysz się ze mną?
- Sam nie wiem. Jeszcze przed chwilą tak mnie staranowałaś, że miałem ochotę uciec. Myślę, że powinnaś ochłonąć, Jen i położyć się spać sama - tłumaczę odwracając się w stronę kanapy.
-Ale ja nie chcę spać! Nie bez ciebie. Obiecuję, że nawet Cię nie dotknę, ale proszę zostań ze mną - łka.
- W porządku, skoro obiecujesz.
Siada na łóżku i czeka aż się przebiorę. Kątem oka dostrzegam gęsią skórkę na jej rękach i widzę jak wierci niespokojnymi nogami. Decyduje się na spanie w samych bokserkach, z resztą zwykle tak robię. Jennifer wyraźnie się czymś martwi, ponieważ jej wzrok jest wpatrzony w podłogę. Reaguje dopiero, gdy siadam po drugiej stronie łózka. Kładzie się z twarzą w stronę krawędzi. Kładę się na plecach wpatrując w sufit. Nie spodziewałem się, że wyląduję dziś w łóżku z Jen w takich okolicznościach. Moje myśli błądzą i przypominam sobie o zerwaniu z Claudią, którego nie żałuję. Nie umieliśmy dać sobie miłości i zrozumienia. Byliśmy tylko na swoje zawołanie. Od dawna uświadamiam sobie, że prawdziwą wartością dla mnie jest Jennifer.
Jestem poruszony tym, że wzięła swoje słowa aż tak poważnie. Nawet nie odwróciła się do mnie twarzą. Spoglądam i widzę zarys okrągłej twarzy w jaskrawym świetle księżyca. Nie śpi, nadal czuję jej nierówny oddech. Przysuwam się bliżej aby pogłaskać czule skroń w miejscu gdzie zaczynają się blond włosy i przeciągam po ich długości. Jen reaguje na mój dotyk i odwraca głowę patrząc mi w oczy. Wyciągam wyżej ramię, pozwalając aby wtuliła się w me ciepłe ciało. Czuję włosy muskające po moim ramieniu a następnie chłodny policzek na mojej piersi. Już wcześniej widziałem jak drżą jej nogi. A teraz, kiedy czuję jej wyziębiony policzek utwierdzam się w przekonaniu, że moje objęcia są dla niej najlepszym i najcieplejszym schronieniem. Otulam ją ciasno ramionami, dając ciepłe oparcie.
- Nie złościsz się już na mnie? - wzrusza. Unosi głowę wpatrując się w moje oczy.- Nie -wzdycham. Wielkie oczy nadal się we mnie wpatrują. Zostawiam słodkiego całusa na jej czole.
Oddech uspokaja się i oboje odpływamy w głęboki sen.
Tej nocy o nic mi się nie śni, bo sen który śnię już bardzo długo, trzymam mocno w objęciach i szepczę - Kocham Cię.
Awww w końcu udało mi się skończyć. Tym razem bez zdjęcia. Wszystko zostawiam do dyspozycji waszej wyobraźni, a wiem, że bywa bujna ;p Pewnie większość jest zachwycona zerwaniem Claudii i Josha. Muszę przyznać, że ten rozdział sporo mnie kosztował emocji i feelsów haha. Mam nadzieję, że wy też to odczuliście! Jeśli wam się spodobało, to dajcie znać w komentarzu.Ten rozdział (część) jest nieco dłuższy ale sądzę, że to wpływa na plus bo więcej się dzieje ;D Zanim skończę, zapraszam na bloga wspaniałej autorki która pisze epizody o Katniss i Peecie. Nic więcej nie wykrztuszę więc, dzięki za przeczytanie, wcześniejsze komentarze i do zobaczenia niedługo;')
- Tańczyłeś z nią? - Claudia drąży temat odwracając swoją uwagę na Josha. On nadal się we mnie wpatruje, mrugając porozumiewawczo, a ja pozostaję w uśmiechu.
-Tak
- Co do cholery? Kiedy - dopytuje wściekła.
- Kiedy byłaś w łazience - wyrzucam z siebie. - To był zwykły przyjacielski taniec - wzruszam ramionami i odwracam swoją uwagę na parkiet.
- Skoro uważasz flirtowanie ze mną i swój taniec przyjacielski... - gdy tylko słyszę słowa Josha szybko odwracam głowę w jego kierunku.
- Co ty właśnie powiedziałeś?!
Dzięki bogu, że właśnie wraca do nas kelnerka z trzema butelkami szampana. Zauważam, że kobieta ma podobną fryzurę do mojej, mimo owalnej twarzy idealnie jej pasuje.
Stawia na okrągłym stoliku trzy butelki ochłodzonego wcześniej szampana. Słyszę jak Liam jej dziękuje, a następnie kelnerka odchodzi.
- Claudia, nalać ci kieliszek - oferuje Josh. Ona nie odpowiada. Postanawiam przerwać tę niezręczną ciszę i spróbować uratować sytuację.
- To był tylko żart - odzywam się. Sam opiera łokcie na kolanach, oczywiście zaintrygowany tym, co się zaraz wydarzy.
- Z pewnością nie było! Czy uważasz, że to co robicie jest w porządku? - w moich uszach znów rozbrzmiewa się krzyk.
-Nie! Dlatego ci o tym mówię - Josh mówi poirytowany.
Zastanawiam się jak można być równie zazdrosnym człowiekiem jak Claudia, ale gdy pomyślę o sobie, dochodzę do wniosku, że można. Ja przynajmniej nie robię co chwilę awantur na oczach wszystkich. Czuje się trochę przygnębiona przez całą sytuację. Na szczęście dzięki alkoholowi jutro nie będę pamiętać całej konwersacji.
-Musimy porozmawiać, Josh - mówi wstając.
- Nie! Mam już dosyć rozmawiania - odchrząknął po wypiciu całego kieliszka szampana. Sytuacja sprawia, że sięga ręką w celu wlania nowego.
- Jeśli chcesz, żeby ten związek jakoś się toczył musisz ze mną porozmawiać. Nie możesz tańczyć z takimi ludźmi jak ona - rzuca Claudia wskazując na mnie dłonią.
- Nic nie robimy tylko rozmawiamy. W większości o tobie. Dziś mam ochotę się dobrze bawić, więc zostaw mnie w spokoju - warknął i wziął kolejnego łyka.
- Albo wstajesz i idziesz ze mną, albo wychodzę stąd - oznajmia krzyżując ramiona.
- To impreza obsady filmowej. Nie mogę tak po prostu sobie wyjść. Muszę tu być.
- Idziesz czy nie! - wrzasnęła.
Josh nalewa sobie i mnie kolejny kieliszek.
- Przykro mi, ale zostaję - powtarza. Jej wyraz twarzy jest bezcenny. Otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć ale szybko je zamyka. Być może, właśnie sobie uświadomiła, że Josh nie jest na każde jej zawołanie.
- Nie dzwoń do mnie jutro, ani w najbliższym czasie - słyszę jak odpowiada odchodząc od stolika.- Baw się dobrze z tą łajzą - macha ręką. Po chwili już jej nie widać.
- Auć - jęknęłam.
Josh spogląda na mnie.
- Czy wy właśnie zerwaliście? - Sam przewraca po nas oczami jakby analizował to, co zostało powiedziane.
- Tak mi się wydaje, stary - odpowiada beztrosko.
- Liam! - słyszę jak ktoś z tłumu woła w naszym kierunku.
- Moi koledzy po mnie przyszli - podnosi się z kanapy
Josh nadal się we mnie wpatruje. Nie wiem o co mu chodzi. Nie wiem też co mam powiedzieć. Spoglądam na Sama i daje mi wzrokowy sygnał, że powinniśmy spadać.
- Bawcie się dobrze. Ja się zbieram - odchodzi klepiąc mnie po plecach. Sam również wstaje, po nim ja i Josh.
- Wciąż jestem na ciebie zła. Nie myśl, że to coś zmieni - mówię mu do ucha.
- Dlaczego, Jen? Robię wszystko co mogę, żeby sprawy między nami wróciły jak dawniej - odpowiada błagalnym tonem.
- Okłamałeś mnie w mieszkaniu. Mnóstwo razy! Nie możesz zerwać z dziewczyną i od razu myśleć, że wszystko będzie w porządku między nami - odpowiadam z przekonaniem.
- Jak mam sprawić żeby było w porządku?
-Nie wiem - szepnęłam. - To nie miejsce na taką rozmowę.
- Więc chodźmy gdzieś indziej - czuję jak bierze mnie za rękę. Unosi mnie z kanapy zbyt szybko i obraz w mojej głowie zaczyna wirować. Szybko wyrywam moją dłoń od niego i siadam z powrotem. - Nie. Nie będę spędzać z tobą kolejnej nocy tylko po to aby rano się pokłócić - mówię i chowam głowę w dłoniach.
Czuję gdy siada obok mnie. Jego ręka delikatnie gładzi dolny odcinek moich pleców.
- Tym razem będzie bez kłótni. Nie ma nikogo, kto mógłby zrujnować nasz idealny poranek - mówi mi do ucha.
- Josh, po prostu nie jestem pewna. Nie chcę być rozczarowana kolejny raz - rozklejam się. Nie pozwalam łzą wypłynąć mi z oczu. Nie chcę pokazywać mu jak bardzo to przeżywam.
- To ty chwilę temu prosiłaś mnie abym z nią tańczył - krzyczy.
- Nie widzisz, że jestem pijana? Większość rzeczy, które mówię wcale nie są szczere. Chyba nie chciałam, żeby Claudia była jedyną która cię ma. To tylko głupia gra - wyjaśniam biorąc łyk szampana.
- Wcale tak nie myślisz - zmienił pozycję. Teraz prawie klęczy na podłodze z głową na wysokości mojej.
Kręcę głową gdy wypijam do dna. Oczywiście, że go kocham. Ale nie wiem, czy jestem gotowa mu się oddać właśnie teraz.
- Jen...
Biorę kolejnego drinka i ignoruje go. Josh momentalnie chwyta moją dłoń i odciąga go z powrotem na stolik. Jego twarz jest niebezpiecznie blisko mojej.
- Nie chcę Josh. Mam cię dosyć.
- Sama mówisz że większość rzeczy to nieprawda . Jen nie rób mi tego.
- Odejdź Josh! Wynoś się stąd i zostaw mnie w spokoju. Nie chcę być z tobą - z moich ust słowa padają szybciej niż mogę nad tym zapanować.
-Jennifer, już kolejny raz łamiesz mi serce.
Pamiętam jak już raz mówił te słowa. Pamiętam jaki był wtedy załamany. To jest to co chciałam. Teraz tylko nie jestem pewna, czy tego żałuję. Nie rani się osób, które się kocha, to chyba moje słowa. Nie pamiętam bo zbyt dużo wypiłam.
Czuję jak silna ręka podnosi mnie z kanapy.
***Josh***
Nie potrafię siedzieć i patrzeć, jak osoba, którą kocham marnuje sobie życie. Nie potrafię po prostu odejść, jak mi kazała. Nie mogę ustąpić. Zbyt wiele poświęciłem i mam zamiar poświęcić dla tej kobiety.
Bez tracenia czasu, czy jej się to podoba, czy nie, chwytam ją za rękę. Jen swoim pytającym wzrokiem mierzy mnie szukając odpowiedzi na to co zamierzam zrobić.
- Jennifer wystarczy. Zabieram cię stąd. Myśl sobie o mnie co chcesz ale nie zostawię cię w takim stanie.
Na szczęście nie stawia oporu. Pomagając jej wstać, drugą ręką dopijam ostatniego drinka. Nie muszę się martwić, że stracę rozum, jak Jen. Nie wypiłem aż tak dużo.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? Nie mam na sobie butów. Co najgorsze, nie wiem gdzie są - zatrzymuje się i rozgląda koło kanapy .
- Nie ważne, zaraz wsiądziesz do samochodu. Nie będą ci potrzebne.
Obejmują ją ramieniem i okrężną drogą przez parkiet kierujemy się powoli do wyjścia. Staram się nie ryzykować aby ktokolwiek nas widział, nie z Jen w takim stanie. Gdy już jesteśmy przy wyjściu, proszę ochroniarza aby zawołał mojego kierowcę. Wypiłem alkohol więc nie mogę prowadzić. W każdym razie samochód podjeżdża natychmiast. Cały czas oczekiwania Jen o nic nie pytała, nawet nie chciała wrócić z powrotem. Musi być już zmęczona całą sytuacją albo jest po prostu pijana. Pomagam je wsiąść do samochodu i zatrzaskuję za nią drzwi. Sam idę z drugiej strony aby usiąść obok.
- Strasznie kręci mi się w głowie - mówi.
- Spokojnie możesz się położyć - odpowiadam kładąc dłoń na mojej nodze.
Jennifer od razu podnosi nogi na siedzenie kładąc się z głową na moich kolanach. Przymyka oczy. Zaczynam głaskać ją po głowie odgarniając z oczu blond kosmyki. Mógłbym robić to w nieskończoność. Siedzieć i adorować jej piękno, pieszcząc jej włosy.
-Przepraszam - przerywa ciszę.
- Dlaczego mówiłaś do mnie w takie rzeczy? Przez chwilę myślałem, że w nie uwierzę. Czasami jest mi naprawdę trudno cię rozszyfrować.
- Powiedziałam przepraszam. Ja sama...- jej głos zaczyna drżeć. Na udach czuję jej nierówny oddech. Nie chcę, żeby płakała.
- Ciii... - przerywam. - Już dobrze - gładzę jej policzek, następnie włosy, próbując ją uspokoić. Wyobrażam sobie jak okropnie musi się czuć po powiedzeniu mi takich rzeczy. - Nie martw się zabieram cię do hotelu.
Nic nie mówi. Czuję tylko jak potrząsa głową w odpowiedzi.
Jedziemy już dobre pół godziny, ale nic dziwnego. Hotel który wynająłem znajduje się na drugim końcu miasta.
- To nie tak, że nie chcę być z tobą, Josh - zaczyna. Moje usta opadają z wrażenia. - Nawet nie przemyślałam tego, co mówiłam. Boże Josh wcale tego nie miałam na myśli.
Podnosi się i z podkulonymi nogami zarzuca mi ręce na szyje przytulając mnie. Owijam rękę wokół jej pleców dając im oparcie. Zarzuca nogi na moje gdy jej głowa spoczywa na mojej piersi. W tej pozycji dojeżdżamy pod sam hotel.Bez tracenia czasu, czy jej się to podoba, czy nie, chwytam ją za rękę. Jen swoim pytającym wzrokiem mierzy mnie szukając odpowiedzi na to co zamierzam zrobić.
- Jennifer wystarczy. Zabieram cię stąd. Myśl sobie o mnie co chcesz ale nie zostawię cię w takim stanie.
Na szczęście nie stawia oporu. Pomagając jej wstać, drugą ręką dopijam ostatniego drinka. Nie muszę się martwić, że stracę rozum, jak Jen. Nie wypiłem aż tak dużo.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? Nie mam na sobie butów. Co najgorsze, nie wiem gdzie są - zatrzymuje się i rozgląda koło kanapy .
- Nie ważne, zaraz wsiądziesz do samochodu. Nie będą ci potrzebne.
Obejmują ją ramieniem i okrężną drogą przez parkiet kierujemy się powoli do wyjścia. Staram się nie ryzykować aby ktokolwiek nas widział, nie z Jen w takim stanie. Gdy już jesteśmy przy wyjściu, proszę ochroniarza aby zawołał mojego kierowcę. Wypiłem alkohol więc nie mogę prowadzić. W każdym razie samochód podjeżdża natychmiast. Cały czas oczekiwania Jen o nic nie pytała, nawet nie chciała wrócić z powrotem. Musi być już zmęczona całą sytuacją albo jest po prostu pijana. Pomagam je wsiąść do samochodu i zatrzaskuję za nią drzwi. Sam idę z drugiej strony aby usiąść obok.
- Strasznie kręci mi się w głowie - mówi.
- Spokojnie możesz się położyć - odpowiadam kładąc dłoń na mojej nodze.
Jennifer od razu podnosi nogi na siedzenie kładąc się z głową na moich kolanach. Przymyka oczy. Zaczynam głaskać ją po głowie odgarniając z oczu blond kosmyki. Mógłbym robić to w nieskończoność. Siedzieć i adorować jej piękno, pieszcząc jej włosy.
-Przepraszam - przerywa ciszę.
- Dlaczego mówiłaś do mnie w takie rzeczy? Przez chwilę myślałem, że w nie uwierzę. Czasami jest mi naprawdę trudno cię rozszyfrować.
- Powiedziałam przepraszam. Ja sama...- jej głos zaczyna drżeć. Na udach czuję jej nierówny oddech. Nie chcę, żeby płakała.
- Ciii... - przerywam. - Już dobrze - gładzę jej policzek, następnie włosy, próbując ją uspokoić. Wyobrażam sobie jak okropnie musi się czuć po powiedzeniu mi takich rzeczy. - Nie martw się zabieram cię do hotelu.
Nic nie mówi. Czuję tylko jak potrząsa głową w odpowiedzi.
Jedziemy już dobre pół godziny, ale nic dziwnego. Hotel który wynająłem znajduje się na drugim końcu miasta.
- To nie tak, że nie chcę być z tobą, Josh - zaczyna. Moje usta opadają z wrażenia. - Nawet nie przemyślałam tego, co mówiłam. Boże Josh wcale tego nie miałam na myśli.
Serce mi się kraja, kiedy muszę ją obudzić po tym, jak zasnęła w moich ramionach. Jednak nie budzę jej. Zasnęła w idealnej dla mnie pozycji abym ją wyniósł śpiącą na rękach. Kierowca otwiera mi drzwi. Drugą rękę wkładam pod jej kolana, powoli wychodząc z samochodu. Na początku ciężar nie daje mi się w szczególne znaki ale gdy jestem już w windzie, modlę się abyśmy szybko dojechali na szóste piętro. Wcześniej dałem kierowcy klucze do apartamentu i poprosiłem aby otworzył przed nami drzwi. Oczywiście z kobietą na rękach nie zdołał bym tego zrobić.
Wchodzę do pokoju i daję kierowcy znak głową, że jest już wolny. Zamyka za sobą drzwi i zostawia nas samych. Nie zwlekając idę do sypialni. Delikatnie opuszczam ją na łóżko. Wzdycham z ulgą moich rąk i układam Jennifer w naturalnej pozycji. Wychodzę i kieruję się do kuchni po coś do picia. Tak długi czas z Jen na rękach wywołał kropelki potu na mojej skroni. Wyjmuję butelkę Coli z lodówki i piję trzy duże łyki.
Gdy ocieram czoło jestem gotowy aby wrócić do sypialni i przygotować Jen do spania. Gdy odwracam się niemal upuszczam butelkę. Jennifer najwidoczniej się zdążyła obudzić i stoi przede mną.
- Co ja z tobą zrobię...- wzruszam biorąc kolejny łyk
- Możesz ze mną zrobić co tylko chcesz Josh. Jestem cała twoja - mówi otwierając ramiona.
- Jesteś pijana. Jedyne co zrobię to położę cię do łóżka.
Stawiam Colę na blacie i idę w jej kierunku.
- Joshy, kiedy mówiłeś, że mnie pragniesz, co dokładnie miałeś na myśli? - mruczy mi do ucha, gdy biorę ją pod rękę prowadząc do sypialni.
Zatrzymuje się a ja razem z nią. Patrzy mi w oczy i zaczyna bawić się moim rozpiętym kołnierzykiem koszuli.
- Gdy z tobą tańczyłam, brzmiałeś jakby ci się podobało hmm? Czyżby Claudia robila to lepiej? - zaczyna się delikatnie kołysać i odpinać kolejnego guzika mojej koszuli.
- Ty... Bez porównania.
- Mam ochotę zatańczyć jeszcze raz, Josh - przysuwa się bliżej. Do mojej głowy wraca obraz gdy obserwowałem ją tańczącą. Wraca uczucie jej cudownej ciała gdy kręciła biodrami o mój rozporek u spodni.
Jennifer odwraca się wykonując znajome ruchy. Daję z siebie wszystko aby tylko nie myśleć o tym jak wspaniale jej tył prezentuje się w tej sukience.
- Jen powinnaś przestać - na moje słowa wyciąga ręce do tylu chwytając moja szyję. Nie mogę pozwolić aby jej akcje mnie poniosły.
- Chyba nie chcesz zniszczyć sobie tak wspanialej sukienki? Pomogę ci się rozebrać.
Chichocze z uśmiechem. Chyba domyślam się co siedzi w jej umyśle ale za nic nie mogę na to pozwolić. Biorę ją szybko na ręce niczym worek mąki i niosę do sypialni.
- Joshua chyba oszalałeś - piszczy po drodze. Tak rzadko wypowiada moje pełne imię. Nie mam złudzeń, że jest pijana.
Sadzam ją na łóżku po czym sięgam do szafy aby wyciągnąć jeden z moich t-shirtów dla niej do spania. Rzucam jej jeden. - Możesz w tym spać jeśli chcesz.
- Dla ciebie mogę spać w samej bieliźnie lub nawet bez.
Potrząsam głowa, nie mogąc znaleźć słów, które wyraziłyby, jak wielkie jej obecność przeprowadza napięcie przez moje ciało. Krew buzuje w moich żyłach i z wielkim trudem usiłuję odciągnąć nieprzyzwoite myśli. Nie mogę myśleć o niej w ten sposób gdy jest pijana i oboje nie wiemy co robimy. Wykończony emocjami, siadam obok niej na łóżku, pocierając dłońmi twarz. Czuje jak porusza się z tylu i przysuwa się bliżej. Siada za moimi plecami i obejmuje od tyłu moją szyję. Wyczuwam jej oddech na skórze, który jest szybko zastąpiony wilgotnym muskaniem ustami mojego ucha. - Liczę, że pomożesz mi z sukienką - szepcze. Przechodzi obok mnie wstając, aby po chwili usiąść na moich kolanach. Jednym ruchem odgarnia opadające na tył sukienki włosy, dając mi dostęp do zamka.
To pierwszy raz gdy siedzi mi na kolanach w ten sposób. Mam przed sobą całą okazałość jej pleców i pośladków podkreślonych przez sukienkę, którą za chwilę ściągnie.
Własnoręcznie odgarniam ostatnie kosmyki, które nie chcę aby zostały wciągnięte przez suwak. Pociągam w dół odsłaniając jej plecy. Czarny satynowy tył biustonosza z czarną koronką po obu stronach od razy przykuł mój wzrok. Zatrzymuję się aby delikatnie przejechać po brzegach koronki palcami, ale szybko wracam do trzeźwego myślenia i zabieram rękę. Spokojnie to tylko materiał, mówię sobie.
Jennifer wstaje i robi kilka kroków do przodu, zsuwając z siebie złoty materiał. Szybko orientuje się że materiał jej stanika jest tym samym materiałem na jej majtkach. Ne wiem co mam ze sobą zrobić, gdy właśnie stoi przede mną tyłem w samej koronkowej bieliźnie. Krew która wcześniej buzowała w moich żyłach, uderza teraz do najbardziej intymnego narządu mojego ciała. Odwraca się i przyłapuje, gdy wpatruję się w nią niczym zaczarowany. Mój oddech staje cięższy, gdy próbuję opanować sytuację która buduje się w dolnej części mnie. Podchodzi do mnie i znów siada no moich kolanach. Tym razem nie tyłem lecz w rozkroku. Czarna satyna idealnie układa się na jej biuście, który znajduje się na wysokości moich oczu. Cienki materiał między jej nogami naciska na napięcie budujące się w moich spodniach, dodatkowo mnie nakręcając. Znów dopada guzików u mojej koszuli, przyciągając mnie, całując i muskając językiem linię szczęki. Moim sposobem na opamiętanie w tej chwili było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie. Dłużej tego nie zniosę.- Masz, załóż to - odchylam się sięgając do tyłu i wręczając jej koszulkę.
- Tylko jeśli pomożesz mi ją założyć - podnosi ręce do góry i sugeruje mi, że powinienem jej ją założyć.
Delikatnie przeciskam otwór przez jej głowę, po czym chwytam nadgarstki wkładając je w rękawy. Pociągam za materiał który zatrzymał się na materiale jej stanika przez co przypadkowo go muskam.
- Teraz moja kolej aby cię rozebrać - szepcze mi do ucha.
Opuszcza dłonie i biegnie nimi w dół. Zatrzymuje się przy każdym guziku, maleńkiej przeszkodzie która utrudnia jej dotknięcie mojej wilgotnej od emocji skóry.
Nie cieszy mnie uczucie bliskości o której rano nie będziemy pamiętać.
Przesuwa dłońmi po mojej klatce piersiowej, zrzucając koszulę i zaczyna kołysać swoimi biodrami. Unosi dłońmi mój podbródek odwracając moją zapatrzoną w balkon twarz. Patrzy mi w oczy przed tym gdy całuje moje usta prosząc o pozwolenie o więcej. Rozchylam usta zapraszając ją do środka. Smakuje słodkim szampanem którego jeszcze niedawno piliśmy. Jennifer pogłębia pocałunek mierzwiąc moje włosy. Wzdycham odciągając ją.
- Przecież mówiłeś, że mnie pragniesz. Coś nie tak, Josh? - pyta z zagubionym wzrokiem. Mój wzrok błądzi po pokoju.
Dotykam ręką jej twarzy. Skóra pod moimi palcami przypomina jedwab. Targa mną niepokój, bo nie jestem pewien, czy przez alkohol ona w ogóle coś czuje.
- Jen, pragnę cię - przekonuję ją. - Uwierz mi.
Cholernie chcę. Przenoszę dłoń na jej policzek. Naciska na nią. Patrzy na mnie oczami pełnymi łez.
- Przepraszam za to co mówiłam w klubie. Moglibyśmy spróbować razem. Jeśli mnie chcesz to czemu nie weźmiesz? - jej wzrok mnie rozbraja. Jeszcze chwila i stracę tu i teraz.
- To nie tak - szepczę. - Ponieważ, boje się, że nic nie poczujesz. Że rano nie będziesz niczego pamiętać.
Po jej policzku spływa pojedyncza łza, która jest dla mnie oznaką zrozumienia i żalu. Odwracam oczy w innym kierunku. Chyba nie wie co powiedzieć. Zamykam oczy i żałuję, że znów doprowadziłem ją do łez.
- Jen, otwórz oczy - ocieram jej łzy. - Nie możemy dziś tego zrobić, ale to nie znaczy, nigdy wcześniej tego bardziej nie pragnąłem. Nie masz pojęcia jak bardzo tego pragnę, ale nie w takich okolicznościach. Pragnę abyśmy oboje byli tego w pełni świadomi, bez złudzeń. Chcę być pewny, że gdy nasze ciała się połączą, ty będziesz czuła dokładnie to samo co ja. Aby nasz pierwszy raz był najlepszym pierwszym razem w historii naszych razów. Rozumiesz?
Przenoszę ją z kolan na łóżko i wychodzę do łazienki zostawiając samą. Musze zebrać myśli i dać upust emocjom.
Przemywam twarz kilka razy zimną woda i wracam do salonu, alby przygotować sobie miejsce do spania. Jennifer ma miejsce na łóżku więc ja zajmę kanapę. Uważam, że każdy rozsądny mężczyzna postąpiłby podobnie jak ja. Słysze uchylające się drzwi i widzę Jen wchodzącą do salonu.
- Przepraszam. Nie powinnam była się tak zachowywać. Masz rację, rano pewnie będę pamiętać tylko urywki - jej głos zaczyna drżeć, a oczy się szklą. - Ja też nie chcę, żeby nasze uczucie było tylko złudzeniem, Josh - łzy puszczają jej się z oczu. Jak, stałem zdumiony, słuchając jej słów, tak teraz idę i ją przytulam. Głaszczę włosy uspokajającym ruchem. Płakanie przechodzi w szloch kiedy się odzywa.
-Położysz się ze mną?
- Sam nie wiem. Jeszcze przed chwilą tak mnie staranowałaś, że miałem ochotę uciec. Myślę, że powinnaś ochłonąć, Jen i położyć się spać sama - tłumaczę odwracając się w stronę kanapy.
-Ale ja nie chcę spać! Nie bez ciebie. Obiecuję, że nawet Cię nie dotknę, ale proszę zostań ze mną - łka.
- W porządku, skoro obiecujesz.
Siada na łóżku i czeka aż się przebiorę. Kątem oka dostrzegam gęsią skórkę na jej rękach i widzę jak wierci niespokojnymi nogami. Decyduje się na spanie w samych bokserkach, z resztą zwykle tak robię. Jennifer wyraźnie się czymś martwi, ponieważ jej wzrok jest wpatrzony w podłogę. Reaguje dopiero, gdy siadam po drugiej stronie łózka. Kładzie się z twarzą w stronę krawędzi. Kładę się na plecach wpatrując w sufit. Nie spodziewałem się, że wyląduję dziś w łóżku z Jen w takich okolicznościach. Moje myśli błądzą i przypominam sobie o zerwaniu z Claudią, którego nie żałuję. Nie umieliśmy dać sobie miłości i zrozumienia. Byliśmy tylko na swoje zawołanie. Od dawna uświadamiam sobie, że prawdziwą wartością dla mnie jest Jennifer.
Jestem poruszony tym, że wzięła swoje słowa aż tak poważnie. Nawet nie odwróciła się do mnie twarzą. Spoglądam i widzę zarys okrągłej twarzy w jaskrawym świetle księżyca. Nie śpi, nadal czuję jej nierówny oddech. Przysuwam się bliżej aby pogłaskać czule skroń w miejscu gdzie zaczynają się blond włosy i przeciągam po ich długości. Jen reaguje na mój dotyk i odwraca głowę patrząc mi w oczy. Wyciągam wyżej ramię, pozwalając aby wtuliła się w me ciepłe ciało. Czuję włosy muskające po moim ramieniu a następnie chłodny policzek na mojej piersi. Już wcześniej widziałem jak drżą jej nogi. A teraz, kiedy czuję jej wyziębiony policzek utwierdzam się w przekonaniu, że moje objęcia są dla niej najlepszym i najcieplejszym schronieniem. Otulam ją ciasno ramionami, dając ciepłe oparcie.
- Nie złościsz się już na mnie? - wzrusza. Unosi głowę wpatrując się w moje oczy.- Nie -wzdycham. Wielkie oczy nadal się we mnie wpatrują. Zostawiam słodkiego całusa na jej czole.
Oddech uspokaja się i oboje odpływamy w głęboki sen.
Tej nocy o nic mi się nie śni, bo sen który śnię już bardzo długo, trzymam mocno w objęciach i szepczę - Kocham Cię.
♡
Awww w końcu udało mi się skończyć. Tym razem bez zdjęcia. Wszystko zostawiam do dyspozycji waszej wyobraźni, a wiem, że bywa bujna ;p Pewnie większość jest zachwycona zerwaniem Claudii i Josha. Muszę przyznać, że ten rozdział sporo mnie kosztował emocji i feelsów haha. Mam nadzieję, że wy też to odczuliście! Jeśli wam się spodobało, to dajcie znać w komentarzu.Ten rozdział (część) jest nieco dłuższy ale sądzę, że to wpływa na plus bo więcej się dzieje ;D Zanim skończę, zapraszam na bloga wspaniałej autorki która pisze epizody o Katniss i Peecie. Nic więcej nie wykrztuszę więc, dzięki za przeczytanie, wcześniejsze komentarze i do zobaczenia niedługo;')
Uhuhuhu, kurde, robi się gorąco! :D Nie mogę się doczekać kolenego rozdziału, a podejrzewam, że będzie działo się jeszcze więcej i więcej hahahaha
OdpowiedzUsuńSuper, wiesz, że kocham Twojego bloga, także :p
Skasowało mi moj komentarz, no nie.... Wiesz, ze kocham Twojego bloga i to, ze wreszcie Josh sie od Claudii uwolnił :d czekam z niecierpliowością na ciągdalszy! :D Ah, moglabym ten rozdział czytac i czytac...
OdpowiedzUsuń" Tej nocy o nic mi się nie śni, bo sen który śnię już bardzo długo, trzymam mocno w objęciach i szepczę - Kocham Cię."
OdpowiedzUsuńKońcem zabiłaś! Na serio mi się podoba, to ma swoisty metaforyczny, piękny i romantyczny wydźwięk!
W końcu jakieś zbliżenie Josha i Jeny. Cieszę się, że posłuchałaś cioci Roksany i przedstawiłaś ich w ten sposób,bo to szalenie uczuciowe! To jak... ona traci wszelkie hamulce i zatraca ułudę... Przecież to właśnie pijani ludzie są najbardziej szczerzy! No i nasz wspaniały Josh, idealny, rozsądny mężczyzna, którego chciałaby każda. Ale on nie chce każdej tylko jej.
Dziękuję za dedykację! Czuję się jak chrzestna!
+ kaboom, zerwali, zerwali tyryryryyryryry, zerwali, zerwali! Feels mocno :D
Cały dzień czytałam wszystkie rozdziały towjeo bloga i muszę powiedzieć, że jest SUPER!!!! Kocham tą historię, nareszcie ktoś zajął się oshifer :D Czekam na koleny ;) Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńCzytam twojego bloga od... Dzisiaj [*] I jest wspaniały! Jejku, Uwielbiam cię! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału Po
OdpowiedzUsuńProstu Aaaaaaa!
Tyle feelsów :') Czekam na nexta z niecierpliwoscią •_•