piątek, 1 maja 2015

Rozdział 22 cz. 1

Po tym gdy Liam pomógł mi wieść kwiaty do mieszkania, siadamy na kanapie, jemy gofry i oglądamy telewizję. Przez dłuższą chwilę nie rozmawiamy, on docenia ciszę i wie, że czasem lubię z nim posiedzieć w milczeniu. W takich momentach jak te słowa są zupełnie nie potrzebne. Chociaż wiem że Liam nie skrzywdzi mnie słowami tak jak robi to Josh.

- Naprawdę doceniam twój gest. Nikt nigdy nie tak nie zrobił wobec mojego zwykłego problemu.- Mówię wlewając sobie szklankę soku pomarańczowego.

- Czułem się bardzo zmartwiony całą tą sytuacją. Pomyślałem że poczujesz się lepiej gdy się dowiesz, że ktoś o tobie myśli gdy przebywasz sama w mieszkaniu.- Uśmiecha się biorąc kęs gofra.

Popijam sok i spoglądam znów na swój talerz. Kończę resztki gofrów i bitej śmietany. Gdy widzę że Liam też skończył biorę obydwa talerze i zanoszę je do kuchni.

- Pozwól sobie pomóc - mówi zabierając ode mnie talerze i pomagając mi wkładać je do zmywarki.

- Dzięki - powtarzam jeszcze raz.- Czuje że mówię to zbyt wiele razy.

- Nie -wzrusza. - Zawsze jestem tutaj aby ci pomóc - mówi nadal ładując naczynia.

- To prawda. Zawsze sprawiasz, że rzeczy są łatwiejsze - irytuje się.

- Co masz na myśli?.

- Wszystko jest skomplikowane z Joshem na swój sposób. Z tobą nigdy tak nie było - odpowiadam.

- Może dlatego że my nie musimy ukrywać naszej przyjaźni tak jak ty z Joshem - Liam unosi brew, a ja uderzam go łokciem w ramię. - Bardzo śmieszne - odpowiadam.

- Lepiej sie zbieraj. Musimy być gotowi na dziś wieczór - mówi wychodząc z kuchni.

- Co jest dzisiaj? - pytam podążając za nim do salonu.

- Mamy jakąś imprezę na koniec zdjęć do filmu. Nie wiem dokładnie ale to coś podobnego jak w tamtym roku - Liam ubiera kurtkę i szykuje się do wyjścia.

- Oh czyli jestem zaproszona? - Moje słowa go rozśmieszją.

- Nie, główna gwiazda filmu nie jest zaproszona na imprezę kończącą. Do zobaczenia później, Jennifer.

- Cześć! - uśmiecham się, Liam gładzi mnie po plecach a następnie wychodzi.

Jest dopiero dziewiąta rano. Nie mam pojęcia o której zaczyna się impreza ale zakładam, że późno.
Nie mam nic do roboty więc, jak zwykle to robię dla zabicia czasu idę dalej spać. Myśl o Joshu wciąż szybuje przez mój umysł i nadal chcę żeby tu był. Zawszę chce go ze mną. Muszę przestać myśleć w ten sposób.

Wdrapuje się do zimnego łóżka po czym biorę telefon i odruchowo sprawdzam powiadomienia. Na ekranie wyświetla się kilka e-maili i wiadomość do mojej menadżerki, nic więcej. Nic nie poradzę na to, że czuje się lekko rozczarowana na to, że nie dostałam żadnej wiadomości od Josha. Najwidoczniej znalazł sobie lepszą rozrywkę od kontaktowania się ze mną. Zagłębiam się głębiej w e-maile i jak mówił Liam, znajduje zaproszenie na dzisiejszą imprezę. Widzę, że organizatorzy wynajęli dla nas cały klub na noc, domyślam się że będzie cała masa ludzi z planu. Nie mam nic przeciwko, właściwie przez ostatnie miesiące tak ciężko pracowałam, że trudno mi się było gdziekolwiek rozerwać.Mam zamiar wykorzystać ten czas w stu procentach.
Ta myśl uspokaja mnie, odpycham myśli o Joshu i staram się zdrzemnąć. Nerwy uderzają w moją klatkę piersiową gdy nagle przypominam sobie, że skoro cała obsada to i Josh też tam będzie.


***


Kiedy budzę się z mojej "małej" drzemki jest godzina czternasta. Nie zawsze udaje mi się tak długo spać więc korzystam z okazji jak często się natrafia. Szczególnie jak w dzisiejszą noc, gdy nie wrócę do domu później niż przed czwartą rano.

Idę do kuchni z myślą o jedzeniu. Nie znajduje nic w lodówce więc nie mam wyboru żeby zamówić chińszczyznę. Normalni ludzie nie zdają sobie sprawy, jak normalni są celebryci dopóki nie dostarczają chińszczyzny do ich drzwi. Dwadzieścia minut później jedzenie przyjeżdża.
Człowiek który je dostarcza prawie upuścił torbę z moim nudle jak tylko otworzyłam drzwi

- Ty... Ty jesteś...!

- Tak wiem, dzięki za przywiezienie - mówię odbierając torbę.

Czuje się niezręcznie widząc jak ten człowiek nadal jest onieśmielony.

- Możesz zatrzymać resztę - wręczam mu pięćdziesiąt dolarów i zamykam drzwi.

Czasem myślę sobie że lepszy widok jednego zszokowanego człowieka niż dwudziestu gdy wchodzę do restauracji. Dziwne ale tak właśnie teraz wygląda moje życie. Wieczne chowanie się.

Wracam do kuchni aby wypakować jedzenie i chwycić pałeczki.
Jem do pełna a resztki chowam do lodówki.

Mój telefon brzęczy i zjawia sie jeszcze jeden e-mail.

Obsada Catching Fire będzie gościła dziś wieczorem o 8 w klubie Illusion przy ósmej przecznicy NYC. Upewnij się, że ubierzesz sie w czym nie będzie ci zbyt ciepło. To będzie gorąca noc. Przecież jesteśmy W Pierścieniu Ognia!

Myślę sobie, że jak na formalnego e-maila brzmi to trochę dziecinnie. Idę na koniec korytarza gdzie znajduje sie moja garderoba. Gdy wchodzę do pomieszczenia i zapalam światło przed oczami znajduję około trzysta elementów odzieży. Podchodzę do oddzielonej części z sukienkami i zaczynam przebierać w poszukiwaniu idealnego stroju na dzisiejszy wieczór. Próbując się dopasować do motywu ''gorącej nocy'', wyciągam złotą błyszczącą sukienkę.

Nie tracąc czasu, od razu ściągam spodnie dresowe i t-shirt. Wkładam obcisłą sukienkę kończącą się w połowie mojego uda. Przez chwilę zastanawiam się czy nie jest zbyt krótka ale wcześniej postanowiłam sobie zaszaleć i mam zamiar konserwatywnie dotrzymać danego sobie słowa. Pozostaję przy tej sukience. Staję przed lustrem i zaniemawiam widząc, jak złocisty materiał, którego nawet nie potrafię nazwać, idealnie układa się na moim ciele i błyszczy się w świetle lamp mojej garderoby. Ma trójkątne wycięcia po bokach talii, delikatnie ją podkreślając. Jest elegancka z subtelną nutą seksowności. Moja stylistka ma idealne wyczucie, jak trafić w mój gust.

Ciesze sie że tak szybko wybrałam sukienkę. Ściągam ją więc szybko i idę pod prysznic.

Godzinę po prysznicu i dokończeniu resztek mojego nudle, sięgam po telefon aby skontaktować się z menadżerką. Ona zawsze przysyła do mnie ludzi którzy zajmują się moim makijażem i włosami. Wybieram numer gdy nagle przerywa mi pukanie do drzwi.
Podbiegam do drzwi w samym szlafroku i jestem już spokojna widząc, że wyprzedziła mój telefon zjawiając się tu z ludźmi, których mi właśnie potrzeba.

- Chyba nie sądziłaś, że byśmy się dziś nie zjawiły? - Amy, moja menadżerka mówi z uśmiechem. Za nią stoją jeszcze dwie dobrze znane mi osoby. Emma i Kate są moimi makijażystkami i fryzjerkami już od dłuższego czasu i wiem że mogę im zaufać. Kate współpracuje z Diorem więc najlepiej wie co pasuje do kreacji które od nich mam. Co prawda nie zamierzam się dziś szykować jam na międzynarodową premierę ale delikatny makijaż podkreślający moją sukienkę nie zaszkodzi.

- Oczywiście, że nie - uśmiecham się, odwracając głowę do tyłu gdy przechodzą przez wejście.

Po czterech godzinach wspólnego czesania i makijażu, rozmów i przerwy na kawę, skończyły.  Moje włosy są wyprostowane lecz delikatnie pokręcone przy końcach więc idealnie otulają moje różowawe policzki. Kate postawiła na ciemny makijaż oczu, do efektu smoky eyes dodała złotego blasku na szczycie mojej dolnej powieki co będzie idealnie łączyć się z połyskującą złotem sukienką.

- Wyglądasz seksownie - zachwyca się Amy która przygląda się efektowi pracy koleżanek.

- Tak myślisz? - Mruczę pod nosem, kręcąc się w około w sukience. Tym razem nie muszę ćwiczyć wchodzenia po schodach w obawie przed przewróceniem bo kończy przed kolanem. Nie ma mowy aby cokolwiek zaplątało mi się pod butami. Chyba, że te będą za śliskie i się poślizgnę. Jestem taką niezdarą, że pewnie jak zwykle przydarzy mi się coś upokarzającego.

- Skoro jesteś gotowa, a zbliża się ósma możemy cię podrzucić do tego klubu - proponuje mi Amy.
Nie odmawiam. Jedyne co robię to nastawiam się na dobrą zabawę.


***

Dojeżdżamy i gdy zaledwie otwieram drzwi samochodu, rozlegają się błyski fleszy. Jestem zaślepiona, myślę tylko o tym żeby nie potknąć się o krawężnik. Kto do cholery powiedział prasie, że akurat nasza obsada ma tu dziś imprezę. Ledwo stawiam pierwszy krok i klubowy ochroniarz podaje mi dłoń i prowadzi w obstawie do środka. Już na zewnątrz słyszę głośne basy głośników.

Jak tylko wchodzę moje uszy zaczynają pulsować. Muzyka jest tak głośna aby ludzie mniej rozmawiali a więcej tańczyli. Minie chwila zanim się przyzwyczaję. Po chwili zauważam, że pomarańczowo-żółte światła które padają w każdym kierunku mają na celu imitację ognia, jak w tytule naszego filmu. Wszystko zaplanowali, śmieję się w myślach. Na wprost mnie jest ogromne miejsce do tańczenia. Na lewo rozciągają się stoliki, kanapy i fotele do siedzenia z kolei na prawo na tle z  ustawionych na ścianie i podświetlonych butelek z alkoholem stoi trzech barmanów. Widok zapiera mi dech w piersiach.
Podążam w lewą stronę, przechodzę wśród otaczających mnie foteli. Połowa ludzi tutaj nie ma nawet nic wspólnego z naszą produkcją.

Jako pierwszego znajduje Liama siedzącego w niewielkiej strefie VIP. Siedzi na kanapie z Samem w rogu obok. Obok nich jest również Josh. Mój żołądek szybko wypełniają motyle i szybko powstrzymuje się od natychmiastowej ucieczki na jego widok.
Odzyskuję odwagę i zaczynam schodzić po schodach w dół parkietu. Po drodze przepycham się przez kilku ludzi i gdy docieram do stolika przez tłumy, zauważam że Josha już tu nie ma.
Jestem trochę rozczarowana ale szczęśliwa bo w końcu mogę porozmawiać z Samem i Liamem bez presji Josha.

- Hej chłopaki! - wołam starając sie przekrzyczeć muzykę.

- Co?! - Sam krzyczy z powrotem. - Wiem, wiem tylko sobie żartuję. Dobrze cię widzieć.
Lekko uderzam go w rękę. Natychmiast robi mi miejsce i siadam koło niego.

- Jak się masz? - pyta mnie Liam biorąc do ręki drinka.

- Dobrze, jestem dziś nastawiona na dobrą zabawę - krzyczę.

- Josh jest tutaj

- Gdzie? - pytam, udając jakbym go wcześniej nie zauważyła.

- Tam! Spójrz, - odpowiada wskazując ręką  na lewą stronę tłumu. - Tańczy z Claudią.

Nagle oblewa mnie fala gorąca. Nie mogę uwierzyć, że przyprowadził ją tutaj. Czy on zawsze musi mi fundować taką huśtawkę emocji. Nie pozwolę aby widok tej dziewczyny zepsuł mi dzisiejszą zabawę.

- Nie widzę go - mówiąc to, Sam chwyta moją głowę naprowadzając na kierunek w którym patrzy.

- Och - wydaję z siebie gdy w końcu ich zauważam.

Widzę Claudię kręcącą biodrami o Josha w rytm muzyki. Siedzę jak wryta obserwując.  Nie z powodu tańca ale  ze względu na nią. Jest ubrana w krótką, czerwoną sukienkę bez ramiączek która idealnie dopasowuje się do kształtu jej figury. Tak krótka, że ledwo zasłania jej pocierający się o Josha tyłek.

- Słyszałam, że była poza miastem - mówię zwracając się do nich obu. - Miała przylecieć dopiero jutro.

- Zgadnij, że przyleciała wcześniej - odparł Sam z nutą irytacji w głosie. Czuję, że nie tylko ja nie lubię tej dziewczyny.

Patrzę na Liama a on siedzi oparty na łokciach i trzyma drinka w obu rękach. Też się na mnie patrzy i widzę jak jego usta układają ciche słowo "przepraszam" a następnie wzrusza ramionami w bezradności. Przecież to nie od nie zależało, że Josh pojawi się na imprezie mimo tego wie, jak wiele mnie to kosztuje. Jestem tylko ciekawa czy Josh ma równie mieszane uczucia gdy pomyśli, że ja też jestem na tej imprezie. Nie sądzę.

- Chyba poproszę drinka. Albo dwa - mówię rozglądając się w poszukiwaniu kelnera.

- No to impreza się rozkręca - woła Sam klaszcząc w dłonie.

Wypijam pierwszego do dna.

2 drinki później

Nadal siedzę przy stoliku z Liamem i Samem. Gadamy i śmiejemy się z wielu żartów, któe ucinaliśmy sobie na planie.

- Tak a najlepsze jest to, że schowałem ten łuk w twojej przyczepie a ty nadal nie mogłaś go znależć - mówi roześmiany Sam biorąc kolejny łyk drinka. Jak słucham jego śmiechu myślę, że w życiu nie słyszałam czegoś bardziej histerycznego.

- Nie wiedziałam, że akurat go tam znajdę! - Odpowiadam ze śmiechem biorąc łyk mojego trzeciego napoju.

Minęło jakieś piętnaście minut odkąd ostatnio widziałam Josha. Zaczynam się zastanawiać czy wszyscy siedzimy przy jednym stoliku czy może on i Claudia zajęli stolik o kilka od naszego. W każdym razie nie wiem gdzie on się podziewa.

3 drinki później

Sam i ja stoimy na nogach ułomnie odgrywając scenę w której Peeta uderza o pole siłowe. Sam używa moich szpilek związanych razem za pomocą sznurka z urwanych przez nas dekoracji, jako swojego trójzębu. Cała sytuacja wygląda komicznie patrząc na okoliczności i masę ludzi dookoła. Nie ma się co dziwić skoro jest to impreza aktorów. Różne rzeczy sie mogą dziać, nasze głowy są pełne scenariuszy.

- Daj spokój, zniszczyłeś połowę tej dekoracji. Jak ktoś zobaczy, pomyśli o nas jak o dzikusach. - Liam mówi do Sama zabierając ramię z oparcia kanapy. Liam to nasza widownia, zawsze siedzi i patrzy jak się wygłupiamy ale zawsze jest jak nasz dobry ojciec który czuwa aby dzieci nie przekroczyły niebezpiecznej granicy podczas zabawy. Zawsze potrafi doprowadzić nas do porządku.

Chwytam Sama i popycham go w stronę kanapy. Znów siadamy razem. Tym razem opiera swoje ramię na oparciu kanapy za moimi plecami.

- To było świetne prawda? - mówi Sam szczerząc się do nas obu od ucha do ucha. Nie umiem powiedzieć kto z nas jest bardziej szalony.

- Hej chłopaki, Jennifer! - słyszę z tyłu. Mój uśmiech szybko znika.

- Hej - Liam odpowiada za nami.

Przysuwam się bliżej Sama i ciesze się że Josh to zauważa. Chcę żeby zauważył że dziś mam większą ochotę bawić się z Samem niż z nim.

- Co się dzieje? - pyta.

- Nic. Masz tupet przychodząc tu z Claudią - odpowiadam.

- Dlaczego? Przecież są razem, tak? - Sam zwraca się do mnie.

- Po prostu myślę, że nie jest tu zbyt lubiana - wyjaśniam. 

- To prawda - mówi Sam trzymając kieliszek do Josha. To oczywiste, że oboje jesteśmy bardzo pijani.

Ta niezręczna chwila ciszy zanim się odzywa.

- Cóż, poszła do łazienki - Josh mówi do mnie tak jakby miało to coś sygnalizować.

- Wspaniale - odpowiadam biorąc kolejnego drinka.

- Powinniśmy wszyscy zatańczyć - Sam klaszcze w dłonie wstając i zganiając nas.

- Ha, nie dziękuje - mówi Liam. - To nie dla mnie.

- Może Jen z tobą zatańczy - Josh gestykuluje moim kierunku spoglądając na Sma.

- Ok - odpowiada. Mogę powiedzieć, że nie jest to reakcja na którą Josh liczył.

Wstaję i odchodzę od stolika ale zatrzymuję się tuż przed nim.

- Powinieneś teraz stać i patrzeć jak dziewczyna z którą mógłbyś spędzać dzisiejszą noc bawi się z innym facetem - dogryzam mu następnie muskając ustami jego policzek. Sam widząc to zaczyna gwizdać.

Wychodzę na parkiet o bosych stopach i zaczynam się kołysać w rytmie muzyki. Wypiłam już tyle drinków, że taniec i moje nerwy nie sprawiają mi już. Śmieje się z Sama gdy widzę, jak wykonuje swój zabawny taniec rąk.

- Więc ty i Josh hmm? - Sam mówi jakby starał się przekrzyczeć głośną muzykę.

- Sama nie wiem. To skomplikowane. Na pewno nie teraz, nie układa się zbyt dobrze. Josh mnie bardzo zawiódł - krzyczę.

Chwyta mnie za dłonie i  zakręca. W tej pozycji jestem opleciona ramionami mojego partnera. Poruszamy się razem w rytmie muzyki dokładnie tak jak wcześniej Josh i Claudia.

- W takim razie ten taniec jest dla niego - szepcze mi do ucha.

- Oczywiście - odpowiadam i zaczynam subtelnie poruszać biodrami.

Czuję na sobie oczy Josha i gdy odwracam się, żeby na niego spojrzeć, spotykam jego spojrzenie.
Jego wyraz twarzy jest zirytowany i surowy po czym wnioskuje, że ma dosyć mojego zachowania. Ja w przeciwieństwie bardzo bobrze się bawię działając mu na nerwach. Wiem, że jest zazdrosny.
Podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę ciągnąc do końca sali gdzie nie jesteśmy postrzegani.

- Zadziałało? - Sam krzyczy wychylając się z tłumu.
Jest zbyt daleko żeby usłyszał mój krzyk więc jedynie podnoszę kciuki w górę. Na mój gest uśmiecha się, klaszcze w dłonie i widzę jak zawraca z powrotem do stolika z Liamem.

Dochodzimy do rogu w którym praktycznie nie ma ludzi.

- Jesteś zbyt pijana. Tylko dlatego tańczyłaś w ten sposób z Samem bo jesteś wkurzona, że Claudia jest tutaj.

- Nie powinieneś mi się z nią pokazywać. Nie po  tym co zaszło rano - odpowiadam uderzając stopą o podłogę w rytm muzyki.

- Wiem, przepraszam - mówi spuszczając wzrok w dół.

- Spójrz na mnie - proszę chwytając za jego podbródek. - Dlaczego mielibyśmy nie zatańczyć? - chwytam jego dłoń.
Wypiłam zdecydowanie za dużo alkoholu.

- Claudia zobaczy - Mówi przesuwając moją rękę.

- Oh daj spokój Josh. Myślałam, że powiedziałeś, że jestem jedyną na, której ci zależy - ciągnąc jego krawat przysuwam się bliżej. - Że jestem jedyną, którą kochasz kochasz - subtelnie szepczę mu do ucha.

- Jesteś - odpowiada rozglądając się po opustoszałej sali. - Ale jesteśmy w miejscu gdzie wielu ludzi może nas razem zobaczyć.

- Więc pozwólmy im zobaczyć - mówię dotykając palcami jego klatkę piersiową.

- Będziesz później żałować tych słów jeśli ktoś nas zobaczy - zaczyna.

- Nikt nie zobaczy nas w tej części parkietu. No dalej Joshy. Pokaż mi jak z nią tańczyłeś. 
Odwracam się, wyginam plecy w łuk a następnie naciskam ich dolną częścią na przód Josha.

- Jen - przerywa odwracając mnie.

- Nie chcesz mnie? - pytam. Moje usta zostają szeroko otwarte. Czy jestem aż tak zdziwiona jego reakcją, czy może jestem aż tak zdziwiona reakcją po kilku drinkach?

- Cholera. Przecież wiesz, że zawsze cię pragnę. Ale to ty nie zawsze chcesz mnie, nawet teraz nie powinnaś. Nie powinniśmy robić nic z tych rzeczy w takim miejscu - mówi patrząc mi w oczy.

- Josh ja zawsze cię chcę - odpowiadam. Zaczynam gładzić opuszkami palców kąciki i granice jego ust. Dotykając, czuję na opuszkach jego coraz cięższy oddech. Uwielbiam pogrywać z nim w ten sposób.
Uśmiecham się widząc reakcję Josha i znów zaczynam pocierać o niego biodrami.

- Tak właśnie tańczyła? - powtarzam naciskając coraz mocniej.
 On chwyta mnie za biodra i kołysze w rytmie muzyki.

- Cholera! Ty to robisz lepiej.

Przysuwa mnie do siebie bliżej dociskając mój tył. Przez sukienkę i jego jeansy czuje rosnące wybrzuszenie.
Kołyszę się teraz biodrami w górę i w dół zataczając niewielkie okręgi. Pozwalam mojej głowie opaść na Josha ramię. Reaguje pozostawiając delikatne i wilgotne pocałunki na mojej szyi. Doznanie jest wręcz elektryzujące.

- Musimy przestać - mówi z ustami na mojej skórze.

- Jeszcze nie - jego ręce są na moich biodrach. Palcami delikatnie mierzwi przód mojej sukni gdy się poruszamy.
Wyswobadzam się z jego uścisku i szybko odwracam wiedząc, że będzie próbował przyciągnąć mnie z powrotem. Rzeczywiście robi to. Jesteśmy teraz twarzą w twarz. Jeszcze przez chwilę nic nie mówimy tylko tańczymy zapatrzeni sobie w oczy.

- Muszę iść znaleźć Sama i Liama - mówię gdy muzyka staje się głośniejsza. Josh marszczy brwi

-Muszę iść znaleźć Claudię - krzyczy z powrotem. - Jutro nie będziesz niczego pamiętała - wplata place w moje włosy zgarniając kosmyki za ucho. Kciukiem gładzi mój policzek.

- Ale ty będziesz - odpowiadam.

Przysuwam usta do jego zostawiając mu pełny pocałunek pocałunek przed odejściem.

- Nie możesz tego robić. Nie kiedy Claudia jest tutaj - krzyczy.

- Czy nie widziałeś co właśnie robiliśmy? - krzyczę na niego. - Poza tym całowałeś mnie w szyję przed moim chłopakiem. Nie pomyślałeś że się odwdzięczę? - Atakuję szyję Josha całując ją wielokrotnie. Słyszę gdy jęczy gdy zostawiam malinkę tuż nad kołnierzykiem jego koszuli.

- Teraz Claudia może zobaczyć jaki prezent dla ciebie zostawiłam - mówię uśmiechając się szeroko.
Josh podnosi dłoń i dotyka wrażliwej skóry szyi.

- Ona mnie zabije, Jen - panikuje.

- Nie tak fajnie być czyjąś zabawką prawda? - pytam całkiem poważnie.
Jego usta spadają otwarte - Bawiłaś się mną?! Ten taniec, pocałunek? - mówi szybciej niż mój umysł jest w stanie przetworzyć.

- Nie do końca się bawiłam. Można to tak nazwać, w porządku - wzruszam ramionami jakby było to nic wielkiego. Które nie jest. Przynajmniej nie powinno być.

- Na prawdę nie lubię,  jak jesteś pijana - mówi pocierając kark.

- Tak, to trochę zabawne. Myślę, że teraz pójdę zatańczyć z Samem - uśmiecham się do niego. Dostrzegam Sama śmiejącego się z Liamem. Josh chwyta mnie za ramię gdy zamierzam odejść.

- Nie będziesz z nim tańczyła - krzyczy opuszczając wzrok na mnie. Poprzez silne szarpnięcie wyrywam się z jego uścisku. Wiem, że jest zazdrosny bo już raz widział w jaki sposób z nim tańczyłam.

- Czyżby? W takim razie stój i się przyglądaj. - Przerywam mu wkurzona i idę uparcie w stronę stolików.

- Jen! - Josh woła ale jego głos jest szybko stłumiony przez muzykę.

Z głośników właśnie rozlega się dobrze znana mi piosenka ,,Bad Romance" Lady Gagi, przecież to nasz reżyser Francis nagrał do niej teledysk. Czy to dziwny zbieg okoliczności, że tak bardzo opisuje to, przez co teraz przechodzę? Na pewno to co dzieje się między mną i Joshem nie jest dobre. Nie jest dobre to że oszukujemy i zdradzamy swoich partnerów. Nie umiemy być już tylko przyjaciółmi. Utknęliśmy w tym nieszczęsnym romansie i nie potrafimy wyjść.





Hej hej!  Więc ten rozdział podsumowuje piosenką mojej idolki, którą słucham od dziecka. Przez przypadek natykając się na nią zainspirowała mnie do napisania zakończenia dla tego rozdziału i spasowała idealnie do sytuacji między Jen i Joshem.  Miało być romantycznie i bez kłótni ale wyszło jak zwykle. Jak ta Gaga na mnie działa haha. Nie wiem jak wam ale bardzo spodobał mi się pomysł z Jennifer i Samem ;') Chcę wiedzieć co myślicie w komentarzach.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym razem i do zobaczenia za tydzień :))

3 komentarze:

  1. Ey, ey, ey, ja rozumiem, że Ty chcesz nam tu Joshusia do niewiadomo jakiego stanu rozpalić, ale pamiętaj, że to blog o JOSHIFER, nie o Jen i Samie XD (btw. on ma żonę! dziecko planuje! nie psuj mu marzeń!)
    Co do rozdziału...
    *BOOM* *CLAP* NAJLEPSZY CHYBA JAKI DOTYCHCZAS BYŁ!!! Lubie taką zawziętą Jennifer, mrr. Ale błagam, rozpal Josha do maksimum i wygnaj z tego bloga tę Claudie, bo za duzo razy jej imie tu padło XDDD Czekam, co jeszcze wymysli pijana Jen i podjarany Joshy, hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Cześć i czołem, kluski z rosołem, nie spodziewałaś się mnie tu z rana, hę? Stwierdziłam, że sprawdzę czy jest rozdział (tak, jestem w takim stanie, że coś miłego z samego rana nie zaszkodzi) i był:)
    Po pierwsze chcę zaznaczyć, że jestem szalenie szczęśliwa ze względu na to, że moje mordowanie się z radami nie poszło na marne i wzięłaś je sobie do serca, bo to na serio ważne (chodzi tu o ogólne rady, które ludzie dają sobie na wzajem, nie chodzi o moje, bo ich nie musisz słuchać, gdyż nie potrafię pisać i tego hahaha), wprowadzając je w jakimś stopniu do życia. Chodzi mi przede wszystkim o te nieszczęsne opisy! Widzę, że jeśli chodzi o nie, coś zaczęło tu ładnie kiełkować :)
    A teraz mówiąc jak fangirl - omg, co ta Jeny! Taka kokieteryjna i mściwa Jennifer jest dobrą Jennifer. A Josh? Przepraszam proszę pana, ale pan sobie chyba w kulki leci, skoro jedzie pan sobie na dwa fronty. Eh, nie ładnie, nie ładnie. Możesz mieć w rękach cały świat, a wybierasz kawałek bagna. Amen.
    Wiesz co? Ja i moja niewyżyta natura czekamy na jakąś scenę łóżkową Jeny i Josha. Co? Nie, ja nic nie mówię...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku wspaniały rozdział! Nie mogę się doczekać drugiej części :)

    OdpowiedzUsuń