czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 21

***Jen***


Budzę się z bolącymi i szczypiącymi oczyma. Podnoszę do oczu dłoń ale jest zatrzymana przez Josha. Leżę na plecach, Josh obok mnie na brzuchu z ręką na moim ciele. Staram się delikatnie przesunąć jego ramię aby przetrzeć moje zmęczone oczy. Jeszcze przez chwilę leżę nieruchomo wpatrując się w sufit a następnie na Josha. Wygląda tak spokojnie. Jego włosy są subtelnie rozczochrane, a usta lekko rozchylone. Wzdychając myślę sobie, jak cholernie jest przystojny.

- To bardzo nie ładnie się tak gapić.- Mówi stłumionym głosem z twarzą w poduszce.

- Nie wiedziałbyś, że się obudziłam gdybyś też się nie gapił.- Odpowiadam przysuwając twarz bliżej jego.

- Cholera. - Przyznaje, że został przyłapany a ja chichoczę gdy ten zacieśnia objęcie w okół mojego pasa.

- Wciąż jesteś na mnie wściekła? - Patrzę w jego oczy wciąż wybierając właściwą odpowiedź

- Tak.- Przyznaje. Nie jestem wściekła, chcę jedynie aby był ze mną szczery.

-Chcesz abym już wychodził?

Wstrzymuje się przed udzieleniem odpowiedzi, a on marszczy brew czekając na moją reakcję. Mogę przyznać że w niecierpliwości czeka na to co powiem.

- Nie. - mówię,- Nawet gdybym powiedziała tak, nie sądzę, że byłabym w stanie wytrzymać długo bez ciebie.

Josh patrzy na mnie jakby próbował czytać mi z twarzy, co wydaje się jakby trwało godzinami.

-Co...?- Pytam z zaciekawieniem.

- Nic, tylko zastanawiam się czy dobrze słyszałem.- Znany mi dobrze uśmieszek pojawia się na jego twarzy.

Chowam twarz pod cienkim przykryciem a Josh śmieje się z mojej nieudolnej próby schowania się.
Czuję jak się przesuwa i gdy odsłaniam głowę, w niespodziance jego twarz znajduje się centymetry od mojej a nasze oczy wpatrują się w siebie nawzajem.

- Czy mogę cię pocałować?- Szepcze wpatrując się w moje usta i zgryzając wargi.

Uśmiecham się do niego i ukrywam twarz pod przykryciem ponownie.

- Bardzo śmieszne, zdajesz sobie jednak sprawę z tego że w ten sposób nie ograniczysz mojego uczucia do ciebie.- Obraca się unosząc nade mną, jedną nogą między moimi z łokciami po moich bokach.
Zabiera nakrycie z mojej twarzy po raz kolejny i patrzy na mnie. Bez zerwania kontaktu wzrokowego bierze moją dłoń w obie jego i całuje jej wierzch.

- Po prostu chciałem cię pocałować.- Mówi, znów całując moją dłoń ale tym razem przesuwając ustami nieco wyżej.

 Jego pocałunki przechodzą coraz to wyżej aż dochodzą do mojego ramienia. Nasze spojrzenia się spotykają gdy dochodzi ustami do obojczyka. Wzdycham i zamykam oczy, to sygnalizuje Joshowi i on wie, że przejmuje kontrole.Ciepłą dłonią gładzi mój policzek. Jego kciuk delikatnie odchyla moją głowę zyskując sobie dostęp do szyi. Czuję jak usta Josha zostawiają wilgotne pocałunki wzdłuż linii mojej szczęki. Jęczę gdy zaczyna ssać skórę tuż pod płatkiem ucha. Odsuwa głowę.

- Spójrz na mnie.- Żąda

Na jego słowa otwieram oczy i widzę, że on się już we mnie wpatruje.

- Czy mogę cię pocałować?- Pyta jeszcze raz ale tym razem wiem, że nie jest to prośba o pozwolenie. On się tego domaga.

Kiwam głową, a on pochyla się. Moje ciało wypełniają znajome emocje gdy spotykamy się ustami. Na początku jest to powolny pocałunek, muskanie się warg. Czuję jego język masujący moją dolną wargę, prosząc o posunięcie się dalej. Gdy przegrywam naszą walkę, ustępuję mu. Oboje zaczynamy ciężko dyszeć i  nagle powietrze w okół nas staje się cieplejsze. Wplata palce w moje włosy od tyłu i podtrzymuje je, jego ciało wciąż jest oparte nade mną.

Przerywa pocałunek i opiera swoje czoło na moim. Oboje staramy się uspokoić chwiejące się oddechy aż do momentu aż nasze oddechy wyrównują się.

- Koch...- Zanim kończy rozbrzmiewa się brzęczenie telefonu i moment jest stracony.

Josh wzdycha ale się nie rusza.

-Powinieneś odebrać.- Mówię mu

- Nie, w porządku. I tak wiem kto dzwoni.- Mówi nie odsuwając się ode mnie.

-Kto to?- Pytam. Sięgając,chwytam jego telefon.

- Jen!

- Claudia? Dlaczego ona dzwoni?- Mówię po czym naciskam zieloną słuchawkę.

- Jen, daj spokój. Rozłącz się.- Josh nalega próbując odebrać mi telefon lecz ja w porę odsuwam jego rękę.

-Josh? Halo? Jesteś tam? Kochanie, jutro rano mam lot z powrotem i pomyślałam, że mogliby...- Josh odbiera mi telefon i rozłącza się nie pozwalając Claudii skończyć.

- O mój boże!- Mówię z obrzydzeniem.- Odejdź ode mnie!- Wrzeszczę.

- Jen, musisz mnie wysłuchać.- Mówi starając się utrzymać mnie wciąż pod nim. Jego silne ramiona starają się nadal utrzymać mnie w miejscu. Szarpię się nie dając mu za wygraną.

- Nawet nie pofatygowałeś się żeby z nią zerwać, prawda?- Krzyczę mu w twarz wyrywając się z jego uścisku.

- Nawet nie chciałaś ze mną porozmawiać, był to jedyny sposób aby się z tobą spotkać, żeby powiedzieć, że z nią nie jestem.- Mówi starając się mnie uspokoić, - Powiedziałem Claudii, że powinniśmy zerwać naszą znajomość ale ona myślała, że to tylko na jakiś czas. Nie miałem serca żeby zerwać z nią przez telefon.

- Może dlatego że w ogóle nie masz serca!- Krzyczę, on rozluźnia uścisk i w końcu się uwalniam.

- Jen wiesz że to ty jesteś tą jedyną. Tylko ciebie kocham.- Josh mówi chwytając mnie za nadgarstek i przyciągając z powrotem do siebie. Znam ton którym mówi, zawsze tak brzmi gdy próbuje mnie uspokoić.

- Nie mów tak,- odpowiadam.- Nie oszukuje się i okłamuje ludzi których kochasz.

Widzę że Josh został poruszony moimi słowami, boli mnie to. Przez chwilę czuje się niezręcznie ale przypominam sobie, że to on powinien czuć się źle, nie ja.

Idę do salonu, chwytam ubrania Josha i rzucam nimi w niego.

- Ubieraj się i wychodź.- Mówię krzyżując ramiona

- Jennifer, proszę posłuchaj mnie.- Błaga wstając z łóżka, zakładając spodnie. - Czy możemy o tym porozmawiać zanim się pokłócimy. Proszę nie widzieliśmy się ponad tydzień.

- Już i tak się kłócimy.- Mówię wściekła.- A ja nie chcę cie tu więcej.

Idę korytarzem w stronę frontowych drzwi.
Josh podąża blisko a mną i chwyta mnie za ramię.

- Dlaczego nie możesz mnie wysłuchać chociaż raz?- Krzyczy na mnie.

- Bo obawiam się że powiesz kolejną bzdurę,której nie masz na myśli! - Odpowiadam z krzykiem i kieruje się dalej w stronę drzwi.

- Jen...

- Co?! Co zamierzasz powiedzieć, co mogło by zmienić moje zdanie na temat tej sytuacji?- Kładę ręce na biodrach a on otwiera usta ale równie szybko je zamyka.

- Po prostu muszę pomyśleć zanim cokolwiek powiem. Nie gniewaj się na mnie.- Znów mówi błagalnym tonem.

- To trochę za późno żebym nie była na ciebie zła, Josh. Teraz możesz się zastanawiać co powiesz po opuszczeniu mojego apartamentu.- Mówię otwierając drzwi przede mną.

- Cholera.- Mówi zaskoczony patrząc za mną.

Odwracam się natychmiast i ku mojemu zaskoczeniu widzę Liama z bukietem kwiatów i czekoladkami.

- Oo hej wam!

- Co ty tu robisz? - Pytam kompletnie zdezorientowana.

- Cóż, poczułem się trochę smutny wiedząc o twojej sytuacji z...- Kiwa głową w kierunku Josha.- Wiem, że bardzo lubisz kwiaty, szczególnie bzy, więc przysłałem ci ich całą masę.-Mówi podnosząc ogromny bukiet fioletowego bzu.

Odwracam się w stronę Josha

- Ty nie...

- Tak, ale nie wszystkie z nich.- Przyznaje.

Patrzę na ich obu i przypominam sobie o małej karteczce którą wcześniej schowałam do kieszeni. Chwytam ją i czytam.

Mam nadzieję że czujesz się już lepiej. Dużo miłości dla mojej ulubionej dziewczyny.
-L.H.

- Dziękuje Liam.- Mówię z uśmiechem.

Patrzę znów na Josha i potrząsam głową.

- Przez ten cały czas myślałam, że dbasz o mnie i ci na mnie zależy. A teraz dowiaduje się że to był Liam, który wysłał kwiaty nie ty! - Mówię z obrzydzeniem. - Podszyłeś się pod niego!

- Nie, ja też przywiozłem ci kwiaty. Chciałem żebyś zobaczyła ile włożyłem w to wysiłku. Nie rozumiem dlaczego on też wysyła ci kwiaty!- Oznajmia, wskazując ręką w stronę Liama.

- Chciałem być miły. - Liam wzrusza ramionami.

- Tak, czy inaczej to nie ma znaczenia. - Josh przewraca oczami.

- To nie zmienia sytuacji, nadal masz wyjść.- Odwracam moją uwagę znów na Josha.

On się zatrzymuje.- Dobrze. - Mówi, wychodząc w stronę drzwi ale zatrzymując się przede mną.

- Kocham cię. - Mówi, kładąc pocałunek na moim policzku i ruszając przez drzwi. Nie miałam serca aby się poruszyć. Nadal go kocham. Pojedyncza łza spływa w dół mojego policzka ale szybko ją wycieram zanim Liamowi udaje się ją dostrzec.

- Nie wiem czemu nadal spędzam z nim noce. Zawsze kończą się one w ten sam sposób, zawsze musimy sie pokłócić.- Wzruszam ramionami zabierając część kwiatów do środka.

- Jestem pewien, że coś wymyślimy.- Mówi pocierając dłonią moje plecy.

Pomaga mi wnieść kwiaty do środka.
Jeszcze na chwilę zerkam przez okno aby zobaczyć Josha wchodzącego do samochodu, tym razem powstrzymuje się od łez.

Chyba wreszcie doceniam przyjaźń i szczerość Liama.




Bardzo wszystkich przepraszam, że długo nie było żądnej notki ale wróciłam! Od razu mówię że znów zacznę regularnie wstawiać rozdziały więc jest na co czekać. Dzięki że ktoś to w ogóle czyta i za komentarze które tak wiele dla mnie znaczą, pewnie gdyby nie one, nie zabrałabym się do napisania tego rozdziału ;') Kolejny już wkrótce :))